Utworzony

Przed siedmioma górami (6)

Co pan na to?

Napisał do mnie człowiek. Do emajlu dołączył zdjęcie mężczyzny, któremu poświęcił swój tekst. Nie było to zdjęcie legitymacyjne czy paszportowe, lecz portret. No więc zanim przeczytałem tekst – spojrzałem na ten otwarty plik jpg.  Mówiąc zaś szczerze -  przyjrzałem się fotografii dokładnie.

Miałem przed oczyma mężczyznę niespecjalnego z wyglądu. Zapewne około pięćdziesięcioletniego. Schludnie ubranego. Jednak mimo wysiłków – na co wskazywało ułożenie jego ciała – nie potrafiącego ukryć swojego słabego charakteru. W jego oczach osiadł niepokój. Owszem – zdarzają się egzaltowane kobiety, które w owym lęku widzą interesującą tajemniczość, ale nie jest ich wiele. Zaś tylko mała cząstka z nich jest gotowa dla tego niestabilnego mężczyzny porzucić dotychczasowe swoje życie. I poświęcając  się dla niego, pozwalać aby jego geniusz dojrzewał pod ich okiem. Mówiąc wprost  – łatwowiernych żałośnie mało.

Tymczasem patrzący na mnie z fotografii człowiek sprawia wrażenie człowieka  przekonanego, że świat istnieje dzięki niemu, zaś wszyscy dookoła to głupcy. Niepokój jego i złość stąd, że ci „głupcy” nie wyrażają mu podziwu, a wręcz go nie lubią. Usycha więc z wściekłości, gdyż „głupcy” okazują mu swoją pogardę. A przynajmniej - lekceważenie. Mają go najzwyczajniej w nosie.
Jednak, jak się okazuje, nie wszyscy. Otóż –  pisze mój korespondent w tekście, gdy przeniosłem już wzrok ze zdjęcia – znalazł się człowiek wpływowy, który wielokrotnie straszony przez tego nieszczęśnika z fotografii, przestraszył się w końcu nie na żarty. A na dodatek – zachował się jak jedna z egzaltowanych kobiet. Dał mu wikt i opierunek. I to nie z powodu nakazu chrześcijańskiego miłosierdzia. Ale ze strachu.

- Kłopot w tym – pisze dalej mój korespondent – że ów wpływowy człowiek (być może kiedyś więcej o nim napiszę, wtrąca korespondent podpisujący się JB) jest moim przyjacielem. Ufam mu bezgranicznie, choć on mi nie ufa, gdyż nie ufa nikomu. Liczę na niego w każdej chwili, choć jest człowiekiem bezlitosnym i nie wybaczającym innym. Ale dla mnie jest jedynym przyjacielem. Dlaczego pana zdaniem ten szaleniec ze zdjęcia – cytuję dosłownie mojego korespondenta – zawładnął sercem mojego przyjaciela. Co pan na to?

Nie potrafię odpowiedzieć jednym zdaniem. A nie chcę się dzisiaj rozgadywać. Obiecuję jednak, mój drogi korespondencie, że do tematu wrócę i liczę na Pańską współpracę. Niebawem…

Grzegorz Wacławik
PS. Wszystkim, którzy ciągle odpowiadają na mój apel skierowany do mścicieli, bardzo serdecznie dziękuję. Będziemy o tym rozmawiać. Jeszcze  w tym roku.

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie