Utworzony

List trzydziesty

Mój drogi,
dobrze się stało, że odwołano Cię z placówki. To najmniejsza kara, jaką musiałeś ponieść. Przyjmij to do wiadomości. Po prostu.

Oczywiście Twoja klęska nie jest (bo nie mogła być!) naszą porażką! Dlatego mogłem zrobić wystarczająco dużo, abyś nie skończył na zesłaniu, chociaż w Twojej karcie oceny złożonej przez Departament do starego L. zawarto jednoznaczną konkluzję. Bezlitosną! Napisano wprost, że nie nadajesz się „do zawiadywania głupotą ludzką, na żadnym szczeblu”. Czyż można wyobrazić sobie bardziej miażdżącą opinię dla przedstawiciela naszego fachu?! Warto, abyś sobie to dokładnie przemyślał w spokoju.
W Twoim odwołaniu od opinii Departamentu (daruj sobie zdziwienie, że trafiło do mnie wcześniej niż jego kopia, którą łaskawie przesłałeś mi dopiero wczoraj) szczycisz się ostatnimi osiągnięciami swoich podopiecznych. Ty nie wiesz, co się stało?! Nie masz wstydu?! Zgłupiałeś doszczętnie?!
Gdzież są Ci dzisiaj Twoi „liderzy opinii publicznej”? Są na marginesie. Jaki jest efekt ich działalności? Zerowy. Nawet dymu nie potrafili zrobić, bo zanim zapłonęło ognisko, sami się w nie pakowali, tłamsząc tlący się  ledwie płomień swoją indolencją. Czy  aby to nie Twoja wyłączna zasługa? Co?!

W odwołaniu lizusowsko użalasz się nad dalszymi losami tych outsiderów. Jakby kiedykolwiek byłby to problem naszej Firmy. A co nas to może obchodzić! Nie pierwsi i nie ostatni. Chętnych nigdy nie braknie. A oni pozostaną w naszej dyspozycji jako dalekie rezerwy kadrowe do czasu, gdy uznamy to za stosowne. Nie mają wyjścia, zrozum to wreszcie. A mówiąc szczerze – ich los zależy wyłącznie od Twojego następcy, który przeszedł po Tobie posprzątać. I pozbierać resztki, gdyż jak wiesz Centrala nigdy nie zrezygnuje z żadnej szansy, aby odzyskać (choćby) cząstki środków, które zainwestowała w tych ludzi wskutek Twojej dezynwoltury.

I jeszcze jedno - ta przewijająca się przez cały wywód Twojego odwołania  insynuacja, że na każdym etapie swojej działalności korzystałeś z porad, jak to nazywasz, „zasłużonego członka Najwyższego Sekretariatu”. Czyż nie powinienem w rewanżu (musiałeś wiedzieć, że stary L.  nie będzie miał – i nie miał rzecz jasna - trudności z identyfikacją tego „tajemniczego” osobnika!) udostępnić moich wszystkich listów do Ciebie, idioto? 

  Pamiętaj ośle, że tylko dzięki mojej wyrozumiałości, moim zasługom i pozycji nie skazano Cię na niebyt. A nakazano, abyś ponownie odbył całe studia w Akademii. Zaczniesz od początku. Ale od tej chwili przestajesz  mnie zupełnie interesować.  I to tyle.

Twój nie kochający Cię już stary M.

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie