Utworzony

List dwudziesty dziewiąty

Mój drogi,
Twój kolejny raport, mimo obszerności i drobiazgowości, powinien trafić do kosza. Nie ma w nim niczego oprócz rozpaczliwej próby ponownego zaistnienia Twoich podopiecznych. Błagalna gadanina w obronie utraconych pozycji. Jest mi Cię po prostu żal.

A poza tym jestem zdziwiony. Wygląda na to, że doprawdy nie rozumiesz, dlaczego centrala uznaje Fryderyka Engelsa za głównego swojego ideologa, zaś jego materializm dialektyczny za naukę bazową. Czyżbyś zapomniał, że prawa dialektyczne stają nie tylko ponad prawami fizyki, ale ponad wszelkimi prawami?  Czyżby zamieszały Ci w głowie głośne ostatnio dyskusje o rzekomym prymacie prawa bożego? Przecież  sam Naczelnik stwierdził, że dzisiejsza różnorodność w świecie uniemożliwia przyjęcie jednoznacznego wzorca. Nie wstyd Ci, głupcze?
Rozumiem, że nie można wiele spodziewać się ani  po „Alazie”, ani  po „Hepoście”, ani tym bardziej  po „Asie”. Nie pojmuję jednak dlaczego – mimo wielokrotnych moich sugestii – nie skłoniłeś ich do poszukiwania wyrazistej aktywności w przepastnych obszarach wyboru płci, określania tożsamości czy odrzucenia stereotypów życia rodzinnego? Ba, gdybyś słuchał moich rad, już dawno pod obrady miejscowych konwentykli powinien  trafić projekt ich autorskiej uchwały o uznaniu (wskutek głosowanie przedstawicieli ludu) kundli za psy rasowe czy choćby komarów za przyjaciół człowieka. A gdybyś tak jeszcze przypomniał za Engelsem, że „tak zwane małżeństwo pojedynczej pary bynajmniej nie wkracza do historii jako pojednanie między mężczyzną i kobietą”. No? Jest wręcz przeciwnie, gdyż „zjawia się ono jako ujarzmienie jednej płci przez drugą, jako proklamowanie nieznanej dotychczas w dziejach pierwotnych wrogości płci”!

Czyż Twój dzisiejszy los nie byłby zdecydowanie lepszy, gdybyś tak właśnie postępował?  Wtedy  zamiast  lamentu w raportowaniu  pisałbyś z podniesionym czołem  sprawozdania o radosnych happeningach wolnomyśliciel i ludzi postępu przyciągających zwolenników nie tylko z zielonymi sztandarami? A tak?! Jesteś praktycznie sam.

Zapytasz mnie zapewne, czy masz jeszcze jakiekolwiek szanse? Nasza metoda nie ma ograniczeń, więc teoretycznie możesz się jeszcze uratować. Już w pierwszym swoim liście zwracałem Ci uwagę, że także w środowisku  w którym podjąłeś misję,  jest nadmiar osobników, którzy mówią to, co wiedzą, ale nie wiedzą, co mówią. I to jest jak najbardziej aktualne. Być może szansą jest (rozważ to sobie dokładnie) porzucenie nieskutecznych „Asa”, „Heposta” nie mówiąc już o „Alazie” i poszukania podopiecznych w gronie „Przewodniczącego”?  Wskazywałem Ci  w  mojej korespondencję niejednokrotnie takie rozwiązania, ale byłeś głuchy. Twoje notowania w centrali są wszakże bardzo niskie, ale nie jesteś jeszcze skazany na niebyt.

Wykorzystaj więc urlop kierownictwa departamentu i przygotuj program naprawczy swojego postępowania. Przyślij mi go za dwa tygodnie i jeśli mnie przekonasz, podejmiemy jakąś próbę. Jednak niczego nie obiecuję.

Twój kochający stary M.

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie