Utworzony

Sto siedemdziesiąty dziewiąty

2 czerwca 2023 roku

Pięć minut po dwunastej. Właśnie minął rok. Właśnie umilkły dzwony na Anioł Pański. Identycznie jak rok temu. Jestem w domu sam. Nasz syn właśnie odwiedza grób Mamy. Ja byłem na cmentarzu wczoraj, obaj pojedziemy pojutrze, w niedzielę 4 czerwca. O dwunastej będzie Msza św. w szopienickim kościele parafialnym, zamówiona przez siostrę i brata Mirosławy.

Za kilkadziesiąt minut Beniamin (imię syna wybrała M.) wróci do domu rodzinnego. To nadal jego dom, choć od kilkunastu lat żyje w innym mieście. Zjemy obiad. Zrobiłem pierogi z serem, mówię do M., która spogląda na mnie oparłszy brodę na dłoni zwiniętej w piąstkę. Od dnia pogrzebu, od roku, patrzy na mnie z tego samego miejsca. Chociaż odeszła, jest przecież z nami, ze mną.

Uśmiechnięta, pogodna, nie tylko na tym portrecie. Taka jest na wielu innych (wszystkich?) zdjęciach. Taka była w życiu. W swojej pracy ze studentami, w służbie wolontariatu, w twórczości wydanej, a także zgromadzonej w tekturowych teczkach i segregatorach, które nieustannie wydobywam z rodzinnego archiwum.

Czytam, przerzucam kartki, zamyślam się nad treściami Jej wykładów, autorskich tłumaczeniach Henri Bergsona, którego antropologia filozoficzna była tematem Jej dysertacji doktorskiej w 1985 roku. Obronionej mimo, że w stanie wojennym wydalono Ją z uniwersytetu, że pracowała w rygorze karty zegarowej i działała w podziemiu, że inwigilowała Ją bezpieka… Na uczelnię wróciła dopiero w 1990 roku, gdy upomniała się o Jej powrót „Solidarność”.   

Jest.  Nade wszystko jest w naszej, jej najbliższych i bliskich i mojej, modlitwie. W pamięci, tęsknocie i w radości z ponownego spotkania, którego data jest tajemnicą. Wierzę, że spotkamy się Tam, gdzie nie ma już bólu i cierpienia. Gdzie M. teraz wstawia się za nami abyśmy pozostali wierni sobie i Bogu; abyśmy stawali się jeszcze gorliwszymi uczniami Jezusa Chrystusa. Ewangelii.

Nie tylko w minutach, gdy rozlegają się w południe dzwony w kościołach. Gdy modlimy się: Łaskę Twoją, prosimy Cię Panie, racz wlać w serca nasze, abyśmy, którzy za zwiastowaniem anielskim wcielenie Chrystusa, Syna Twego, poznali przez mękę Jego i krzyż do chwały zmartwychwstania byli doprowadzeni. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.  Ale w każdej chwili naszego życia.

2 czerwca 2022 roku

Jeszcze wczoraj miałem nadzieję. Jeszcze jest pięć procent szansy, mówili od kilku tygodni profesorowie, choć na początku było piętnaście. Jeszcze kolejna chemia, czwarta, piąta… Nie poddamy się, mówiłem, nie przestaniemy walczyć, prawda Mireczko? Prawda, odpowiadała i patrzyła na mnie z czułością.  Nawet jak będzie trzy, nawet pół procenta, dodawałem żarliwie. Nie pozwoliła abym prosił, aby to na mnie spadło. Nie, nie, mówiła, nie wolno ci. Od początku, gdy dotarł do nas pierwszy wynik badania;  od wczoraj, przedwczoraj, tygodnia, miesiąca, pół roku i siedmiu miesięcy. Modliłem się więc codziennie o łaskę Jej wyzdrowienia szczególnie gorliwie w zbliżającym się właśnie do końca okresie Wielkanocy. Był ostatni czwartek tego czasu. Akurat kończyła się antyfona „Królowo niebios”, a my, ze zdławionym gardłami szeptaliśmy:  Boże, Ty przez zmartwychwstanie Twojego Syna, naszego Pana, Jezusa Chrystusa, przywróciłeś radość światu; spraw abyśmy przez Jego Matkę, Dziewicę Maryję, osiągnęli szczęście życia wiecznego. Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen, gdy pochylony nad łóżkiem lekarz odsunął od uszu stetoskop, a pielęgniarka odłożyła bezradnie aparat do mierzenia ciśnienia. I spojrzeli na nas smutnymi oczami. Wieczne odpoczywanie racz Jej.., połykając łzy po raz pierwszy w tym miejscu modlitwy wyszeptałem imię mojej Żony, dać Panie. Amen. Dzwony kościelne umilkły. Odeszła.Już była Tam, gdzie i ja trafię. Gdzie trafi na końcu swego ziemskiego życia każdy z nas. Mój Boże, bądź litościw nam grzesznym.  

6 czerwca 2023 roku

Właśnie minął rok mojej ludzkiej, bolesnej samotności. Okres, w którym najpierw nie mogłem poniekąd uwierzyć, że Jej już nie obok mnie, z nami. Później, że to możliwe abym tutaj został bez Niej, aż rozlała się bezbrzeżna tęsknota. Która trwa. Trwa także radość oczekiwania na ponowne nasze spotkanie. Tak, radość, gdyż każdej chwili dziękuję Bogu za łaskę naszego wspólnego życia. Prosząc aby o mnie nie zapomniał. Abym zasłużył na to spotkanie.  

Właśnie umilkły dzwony na Anioł Pański. Rozpoczętą  w samo południe Mszę św. żałobną, ceremonię pożegnalną zakończyła pieśń: Niech aniołowie zawiodą cię do raju, a gdy tam przybędziesz, niech przyjmą cię męczennicy i wprowadzą cię do krainy życia wiecznego. Chóry anielskie niechaj cię podejmą i z Chrystusem zmartwychwstałym miej radość wieczną…”

Odpoczywaj w pokoju, Moje Kochanie. Amen.

Grzegorz Wacławik

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie