Utworzony

Sto sześćdziesiąty szósty

Wolność (4)

Gdy wygasa powszechne pragnienie transcendencji, wzmaga się nienawiść. Tak się działo i dziać będzie. Tak się dzieje i teraz, gdy codzienne wielomilionowe „i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” zakrzyczane zostaje przez ponuro sławne „osiem gwiazdek” czy wręcz  „wy…ć”. Wspomnijmy, że jeszcze niedawno nie było tak źle. W styczniu 2019 przeczytałem w „Rzeczpospolitej” tekst analizujący rezultaty Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego. Prace zakończono w listopadzie 2018 roku. Otóż we wnioskach (podaje „Rz”) napisano m.in., że  „postawy zwolenników partii opozycyjnych wobec zwolenników PiS są bardziej negatywne niż postawy zwolenników PiS wobec zwolenników opozycji – wyborcy partii opozycyjnych żywią bardziej negatywne uczucia, w większym stopniu dehumanizują i mają mniejsze zaufanie do swoich oponentów politycznych niż zwolennicy partii rządzącej”). Jeśli ktoś zapomniał, co oznacza słowo „dehumanizacja”, to przypomnę: odczłowieczenie. Natomiast teraz, mimo sierpnia…

Dlaczego mimo sierpnia? Gdyż jest to dla Polaków miesiąc szczególny. Rocznice Bitwy Warszawskiej i Powstania Warszawskiego, kilkuwiekowa  (od XV wieku) tradycja wielotysięcznych pielgrzymek Polaków do Matki Bożej na Jasną Górę, początek Solidarności … Tymczasem początek sierpnia 2021 r przeniósł wyniki badań ośrodka More in Common dotyczące postrzegania demokracji w Polsce. Okazało się, że niemal 60 proc. wyborców Platformy Obywatelskiej jedynie z powodu poglądów politycznych uważa wyborców Prawa i Sprawiedliwości (sadzę, że elektorat PO zalicza do nich i takich, których nonszalancko uważa za „pisowców”) za niezasługujących na szacunek. W przypadku innych partii opozycyjnych ten odsetek jest niższy. Zwolenników PiS-u nie szanuje 51 proc. wyborców Polski 2050 i 43 proc. wyborców Lewicy. W tym samym badaniu 33 proc wyborców PiS-u wskazało, że zwolennicy PO nie zasługują na szacunek, a 24 proc. myśli  w ten sposób o wyborcach Lewicy i partii Szymona Hołowni. Ten wynik jest także  bardzo smutny. Nic z tego, że nie aż tak. Że to mniej więcej połowa. Porażające! Nie spadłem z księżyca i powinienem się spodziewać. Owszem, lecz... Tymczasem współautor badań, jak czytam, uważa, że to swoisty paradoks polskiej demokracji, który rozwiązać bardzo ciężko. Zgoda co do tego, że będzie ciężko. Ale że paradoks? Śmiem wątpić.

Niezrzeszony dzisiaj poseł Paweł Zalewski (dawniej PiS, potem PO) nie zna jeszcze wyników (wywiadu udziela na dzień przed publikacją badań More in Common) i być może dlatego chełpliwie stwierdza, że „sytuacja po stronie opozycyjnej zmieniła się radykalnie na niekorzyść PiS”. I dodaje: „elektorat, który przyciągnął Donald Tusk – to około 10 punktów procentowych więcej w ostatnich sondażach poparcia dla partii politycznych”. Gdyż „nikt tak jak Donald Tusk nie jest w stanie przekonać Polaków do tego, aby ponownie uwierzyli w projekt Unii Europejskiej, a z drugiej strony, żeby przekonać naszych partnerów w Unii Europejskiej, że prawdziwa twarz Polski nie jest twarzą Prawa i Sprawiedliwości”.

 A jeśli wykrzywiona z nienawiści twarz jeszcze bardziej się wykrzywi? Jutro? Pojutrze? A przecież taka twarz nigdy nie powinna być naszą twarzą. I nie była. Nie była również w ponurej, na szczęście niepełnej, dekadzie po 13 grudnia 1981 roku. Chociaż określenie „na szczęście” nie jest… najszczęśliwsze. Bo szczęście pomogło, lecz nie zadecydowało o upadku komuny.

  A co zadecydowało?  Wzgarda dla nienawiści. Nie mogło być inaczej, gdyż pragnienie transcendencji od Sierpnia’ 80 roku wzmagało się na każdym kroku. Jan Krzysztof Kelus śpiewał: „Ja od nienawiści oraz od hałasu/ zamiast uciec w buddyzm, chowam się do lasu”, a my „podziemni wtedy” przegrywaliśmy utwory (nie tylko tę „Przypowieść o jeżach”  barda „S”) z kasety na kasetę, wierząc, że wywalczymy „słowem jak dynamit” czasy wyzute z nienawiści. Bo nienawiść jest niszcząca. Unicestwiająca. Bo Solidarność nie była jedynie (przez kilkanaście miesięcy) wolnym , a przez niemal dziesiątkę lat zakazanym bytem. Była ciągłym marzeniem „o wolności do” wartości. Do godności każdego Polaka oraz do suwerenności i niepodległości naszej Ojczyzny. Owszem, musieliśmy walczyć z pokusami i własnymi słabościami. Nie było ich mało, wszak byliśmy pokoleniem dwudziesto-, trzydziestokilkuletnich ludzi. Sami Państwo wiedzą. Tak jak i to, że wielu zaczytywało się w pismach Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Kto z nas nie czytał „Zapisków więziennych” Prymasa? Kto nie usiłował przynajmniej wyrzekać się swych (i narodowych) ułomności wskazanych w Ślubach Jasnogórskich? Toteż gdy PRL upadł, świętowaliśmy, że poszły precz również przywary, które decydowały o polskich nieszczęściach. Poszło precz rozgrywanie nas przeciw sobie, odeszły  przyczyny upadku Konstytucji 3 Maja i posępne jak czarna noc późniejsze, potwornie trudne lata. Powiada się, że historia jest nauczycielką życia. Zatem co się dzieje? Że, aż tak wielu dziś wybiera siedzenie w oślej ławce?!

Może więc jednak warto znowu sięgnąć do książki: Chack. Gracze. Opowieść o szulerach Włodzimierza Boleckiego. Może warto zatrzymać się na dłużej  na 270 stronie, aby przeczytać…

(…) W papierach po Karpińskim znajduje się jeszcze – dołączony przez pierwszego właściciela pamiętnika, Juliana Ursyna Niemcewicza – nadzwyczajny dokument, który był przechowywany w archiwum Biblioteki Polskiej w Paryżu. Jest nim list Katarzyny II (zwanej Wielką - dopisek mój) do nieznanego adresata w Londynie w związku z jego pytaniami o drugi rozbiór Polski. Napisany w oryginale po francusku bez nagłówka i początku w papierach po Niemcewiczu znajduje się w tłumaczeniu na polski.

„Pytasz, czemu zgodziliśmy się na rozbiór Rzeczpospolitej, skoro mieliśmy na jej tronie króla sobie powolnego a wśród najlepiej znanych Polaków oddane nam najwyższe osobistości, spełnienie każdego naszego życzenia gwarantujące. Musisz wiedzieć, żeby wywrócenie przez nas rządu przez nas gwarantowanego i złamanie przez konstytucję 3 maja (przeciwnicy Konstytucji 3 Maja pisali ją małą literą podaje Bolecki) wieczystych traktatów z nami zawartych uczyniło sytuację w Polszcze dla nas niebezpieczną. Mogliśmy od razu wypowiedzieć wojnę Polszcze, ale woleliśmy osiągnąć cel innymi sposobami, to jest przez zawiązanie konfederacyi. Dzięki naszej długiej experiencyi w Rzeczpospolitej doszliśmy bowiem do wiedzy, że nie masz lepszego dla nas sposobu, niż rządzić Polakami rękami samych Polaków. W tym celu wezwaliśmy do Petersburga Potockiego, Branickiego, Rzewuskiego i Kossakowskiego razem z 12 mniejszymi osobistościami polskimi.  Jednakowoż w rozmowach z naszymi ministrami ujawnili oni taką różnorodność w kwestii przyszłego rządu, że nie zapowiadało to oczekiwanych przez nas rezultatów” (…).

Może po prostu warto więcej czytać niż pisać (także co ślina naszym znajomym na palce skołowaciałe od nienawiści przyniesie)… Może po prostu nie wpuszczać do domów przeróżnych medialnych mędrków… Może..

A może przede wszystkim warto przypomnieć sobie, czym jest naprawdę wolność?

Cdn.

Grzegorz Wacławik

PS. Wszystkie wytłuszczenia moje.

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie