Utworzony

Sto pięćdziesiąty trzeci

Wnętrza w czasie zarazy (4)

Doprawdy nie umiem przestać rozmyślać o minionym roku. Mimo codziennie zrywanych kartek z grubego jak zawsze o tej porze kalendarza ściennego (właśnie siedemnastej), mimo że od dwóch tygodni powinienem żyć teraźniejszością i roztropnie planować przyszłość, nieustanie wracam do 2020 roku, częściej zaniepokojony niż usatysfakcjonowany. Wracam zatem, choć to niezbyt racjonalne, bo to co było, już było, a zupełnie nie wiadomo, ile jeszcze przede mną kolejnych „Nowych Roków”. Dlaczego więc wracam? Nie bardzo wiem. A może to źle postawione pytanie, dumam. Czy nie trafniej byłoby po prostu zapytać, jaki był ten rok dla mnie? Dobry, zły, czy taki sobie? Bardziej udany, czy raczej stracony? A może, jak niejeden z poprzedników, zwykły jak kawa zbożowa z mlekiem na codziennie śniadanie nie przymierzając? No, właśnie… 

Owszem, był szczególny. To fakt, że przywołam konstatacje bohaterów Erskine`a Caldwella, opisującego w swoich książkach kulturę Południa Stanów Zjednoczonych, którego twórczość (niewykluczone) nagle może być w USA passé. O ile już nie jest. Zobaczymy. Ale mniejsza o to. 2020 był rokiem szczególnym, bo  COVID-19, wybory w kraju i zagranicą, kłopoty z pracą, ale i zdrowiem w rodzinie, szalejące fale głupoty i bezmyślności jak w realu tak i w wirtualu, ale także, bądźmy sprawiedliwi, sporo mądrości i rozwagi. Przecież (mówię do siebie) po pierwsze to nic nowego w twoim życiu, a po drugie dzisiaj to już przeszłość i nie ma czego rozpamiętywać. Było, minęło. Z wyjątkiem pandemii rzecz jasna, lecz nic w niej na szczęście (na razie?) osobistego. Po prostu „ za wszystkimi” jak mawiała moja śp. Mama. Na dodatek ani nie zbiedniałem, ani się nie wzbogaciłem. Tak jak już od wielu, wielu lat. Skąd więc niepokoje?

Przecież nie z lektur. Ilość przeczytanych książek w normie, kilkanaście, a może i nieco więcej. Każdorazowo starannie wybrane. A priori: żadnej awangardy. Od niejednokrotnego przeczytania (dawno temu) takich dzieł jak  „Gra w klasy” i innych utworów Julio Cortazara,  czy „Ulisessa” Jamesa Joyce’a przestałem ulegać ekstrawagancjom. Nagrodzenie Dario Fo, czy Elfriede Jelinek Noblem sprawiły, że straciłem zainteresowanie dorobkiem innych laureatów. Tym bardziej, że kilkoro, że tak powiem, zasmakowałem, ale gorycz w ustach mam do dzisiaj. Odtąd nie jestem już au courant.

Przecież także nie z filmów moje niepokoje. Wprawdzie była i sentymentalna podróż do „Nędzników” Wiktora Hugo, tym razem poprzez serial BBC „Nędznicy” (z ciemnoskórym aktorem  w roli inspektora Javerta, no, no), i liczący już kilka lat „Labirynt”, w którym bohater, człowiek wierzący błagając Boga o przebaczenie swego okrutnego czynu, zastyga po frazie: „I odpuść nam nasze winy, jako i my…”. I choć się zawahał, nie potrafił odpuścić domniemanemu (jak się okaże) winowajcy. Odmawiający „Ojcze nasz” często (zapewne) stają przed tym trudnym zobowiązaniem, więc rozumieją, o czym piszę. Oprócz wymienionych, w minionym roku było jeszcze kilkanaście filmów, przyznam, że (podobnie jak w przypadku książek) starszej daty. Od dawna wybieram obrazy z jasnymi przekazami moralnymi. Wolę się cofać, niż wpadać w chaos.

A może, myślę sobie, niepokoje są rezultatem eksploatującej moje wnętrze publicystyki? W tym miejscu i gdzie indziej? Czytelnicy „Pamiętnika” jedynie wzruszą ramionami. No też powód, powiedzą, słusznie ganiąc mnie nie tylko za niesystematyczność. Rzeczywiście, nie napracowałem się w minionym roku. Czyż zatem w poczuciu rozleniwienia tkwi źródło niepokoju? Możliwe, ale przyznają Państwo, jednak słabo przekonywujące. Zwłaszcza że gdzie indziej byłem aktywny. Jaki zatem był dla mnie miniony rok? Ile był wart?

Wczorajszego wieczoru jak końca liny złapałem się mojego archiwum. Przez całe życie gromadzę w nim rzeczy cenne. Wśród dorobku i myśli wydobytych z lektur Mistrzów tkwią  tutaj znaki ostrzegawcze, swoiste drogowskazy, dzięki którym często udaje mi się unikać niedobrych dróg. Późnym wieczorem trafiłem do miejsca, którego szukałem. Autor, kardynał Stefan Wyszyński napisał niegdyś:

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzone nam zło.

Ile wart był mój miniony rok? Nad ranem znalazłem odpowiedź.

Każdy może sobie zdać takie osobiste pytanie. Wolna wola…

Cdn.

Grzegorz Wacławik

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie