- Utworzony
Sto czterdziesty szósty
Myśli w czasach zarazy (2)
Trudno nie być podnieconym z zachwytu, gdy dba o mnie tylu wybitnych ludzi w kraju i na świecie. Nie myślę tu jedynie o panach Jarosławie Gowinie i Tomaszu Grodzkim, chociaż ich troski o Grzegorza Wacławika byłoby grzechem nie doceniać. Jednakowoż ci panowie dbają o mnie (ale i o Pana, Drogi Czytelniku, ale również o Panią, Szanowna Czytelniczko) niejako ex definitione, gdyż po to ich wybieraliśmy do sejmu, senatu, a i do europarlamentu. Owszem ani Pan, ani Pani, ani również ja, żadnego z nich nie wybierałem, zresztą podobnie jak tamci Państwo po lewej stronie, którzy (sądząc po minach) głosowali na panów Biedronia lub Kosiniaka-Kamysza. A także Państwo z mocno prawej strony, który oddali głos na pana Bosaka. Zgódźmy się jednak, że wszyscy wybrańcy (nie mylić z ozdrowieńcami) za swoją pracę otrzymują, jakby nie patrzyć, nasze pieniądze, więc są zobowiązani o nas dbać. Często nie jesteśmy usatysfakcjonowani, ale, jak słyszymy, również oni spodziewali się czegoś lepszego. A na pewno bardziej znaczącego.
Odkąd pamiętam przeróżni ludzie troszczyli się o mnie. Słyszałem o tym codziennie i doświadczałem tego niejednokrotnie. Przez długie lata nazbierało się tych troskliwych co niemiara. Niestety nie wszystkich, ale kilku mogę teraz wspomnieć. Dlaczego?. Otóż kłopot polega na tym, że gdy wymieniłbym Edwarda Gierka i Wojciecha Jaruzelskiego, to musiałbym napomknąć chociażby o niezwykłej troskliwości Leonida Breżniewa czy Jurija Andropowa. Jakże miałbym wskazać Leszka Balcerowicza, nie odnotowując chociażby Jeffreya Sachsa, czy Donalda Tuska bez Angeli Merkel, a Jarosława Kaczyńskiego bez Józefa Piłsudskiego, a na pewno bez śp. Lecha Kaczyńskiego. To byłoby grubym nietaktem czy wręcz nonszalancją. Lecz wymienić wszystkich nie sposób, wszakże niemało lat żyję na tym świecie. I swoje doświadczyłem.
O ile pamiętam troskliwość najczęściej nazywała się dbałością o tzw. interes ogólnospołeczny. Czyli interes nas, pozwolą Państwo na użycie liczby mnogiej, wszystkich. Od dawna. I od prawa do lewa poprzez środek. W filmie „Hair” Milosza Formana generał, wysyłający rekrutów do Wietnamu, pożegnał ich słowami: „gdybyście wy byli tu, gdzie ja jestem, to byście widzieli to, co ja widzę”. Że z góry widać lepiej, tak mówił. Z góry władzy, rzecz jasna. U nas w kraju w czasach PRL ówcześni dygnitarze powiadali: „wy tam na dole róbcie porządnie, a my już tu na górze (pauza)… nie bójcie się”. Przyznajmy, wielu uwierzyło. Ba, do dzisiaj wierzą. Krążą w sieci takie filmiki:” jestem z PRL”, czy coś w tym guście. Owszem, byliśmy młodzi, ale ten fakt nie wszystko tłumaczy. Bo nawet gdy przyznamy, że starość to nie radość, to wszyscy zgodzą się, że młodość to nie mądrość. A przynajmniej niekoniecznie, nieprawdaż?
Ostatnio rozczula mnie troskliwość ludzi bogatych o nas biedaków. Nędzarzy, do jakich się zaliczam (także Pani i Pan oraz tamci Państwo, bez obrazy) w perspektywie tych pierwszych. Co jakiś czas otrzymuję memy (czy posty) o bezinteresownej hojności w czasach zarazy zamożnych Polaków. Szczególnie jednej pani i jednego pana, których zwolennicy najbardziej dbają, aby troskliwość dobroczyńców nie została niezauważona. Brawo. A także filantropijna szczodrość pewnego amerykańskiego małżeństwa, które, jak wynika z głosów admiratorów, de facto ratuje biedaków na całym świecie. Także brawo. Umieć się dzielić, to bardzo szlachetnie. Sam ciągle mam wyrzuty sumienia, że niedostatecznie dzielę się tym, co mam z bardziej potrzebującymi. Jestem przekonany, że wśród moich bliskich i przyjaciół nie jestem wyjątkiem. Jak również w gronie moich Czytelników. Wręcz przeciwnie.
Tymczasem w swoim domowym archiwum mam informacje (jak sadzę dostępne w internecie), które mówią nie tyle o źródłach hojności, ile o bogactwie, z którego ta szczodrość może (choć nie musi) wynikać. Najlepiej Państwo sami rozstrzygną, czy to a propos, czy raczej abstrahując. Otóż z raportu McKinsey Global Institute z 2010 roku wynika, że wartość aktywów finansowych na świecie, będących w posiadaniu zarówno wielkich inwestorów instytucjonalnych, jak i gospodarstw domowych, sięgała 200 bilionów dolarów. McKinsey szacuje, że światowe bogactwo w 2020 r. wzrośnie do 371 bln dol., z czego 30 proc. przypadnie na kraje rozwijające się. Tymczasem raport Boston Consulting Group (BGC) podaje, że łączna wartość prywatnego majątku na świecie w 2014 roku wzrosła do 164 bilionów dolarów (146 bilionów euro), lecz globalne bogactwo nadal koncentruje się w rękach garstki (na ziemi żyje dziś ponad 7,5 miliarda ludzi) najbogatszych. Międzynarodowa organizacja Oxfam ustaliła (publikacja z 2016 rok), że 1 proc. najbogatszych ludzi na świecie posiada większy majątek niż pozostałe 99 proc. Natomiast 62 osoby zgromadziły tyle samo bogactw, co 3,6 miliarda najbiedniejszych ludzi. Można wierzyć lub nie, ale (przynajmniej) warto się zastanawiać.
Samodzielne wyciąganie wniosków nie ustaje przecież w czasach zarazy. Być może, gdy następnym razem (oby) wrócę do pytania, czy świat rzeczywiście nadal pozostaje niepoznawalny i nierządzalny, uda nam się wspólnie zastanowić nad odpowiedzią. Ale, zobaczymy…
Cdn.
Grzegorz Wacławik