Utworzony

Sto czterdziesty piąty

Myśli w  czasach zarazy (1)

Mimo swojego temperamentu nie mam kłopotów z przebywaniem w domu. Marzyłem o tym, zwłaszcza wyczekując emerytury. Aż wreszcie zbliżała się. Niemal była na wyciągnięcie  ręki. Trzy, dwa lata… Aż tu panowie Komorowski, Tusk i Kosiniak-Kamysz stanęli mi w poprzek. Podnosimy wiek emerytalny, orzekli, wbrew temu co mówili wcześniej. Wkurzyłem się. Nie burzże się, chłopie, poklepywać mnie zaczęły po plecach media, wówczas prawdomówne od rana do nocy, co do jednego. Wszakże poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w roku 2020, a dla kobiet w roku 2040, przekonywano. Więc niby w moim wieku będzie po dawnemu, dawano do zrozumienia. Nic z tego. Musiałem pracować rok i kwartał dłużej. Ponoć p. Kosiniak-Kamysz powiedział ostatnio, że był to błąd. I, że przeprasza.  Nie czuję się, przyznam szczerze, przeproszony.

Przybywając teraz w domu, nierzadko sięgam do własnego archiwum. Dużo tam interesujących rzeczy. Na przykład  liczba i wysokość emerytur. Interesowałem się tym z powodów jak wyżej. Otóż w 2011 roku na ogólną liczbę 6 mln 293 tysiące (łącznie z rencistami  było to 9 mln 124 tys.) zaledwie 260 tysięcy osób pobierało emeryturę w kwocie powyżej 3 400 zł.  Według skali Unii Europejskiej 60-65 procent emerytów i rencistów w naszym kraju żyło w strefie ubóstwa. Granicą ubóstwa w Polsce był roczny dochód  4540 euro (w Grecji pogrążonej wówczas w kryzysie 7759 euro, w Hiszpani 7559 euro, w Niemczech 10 635 euro, w Szwajcarii  13 281 euro). W 2011 roku za 1 euro płaciliśmy 4,16 zł. Przypominają sobie Państwo to, żeby publikowano wówczas memy, nawołujące rząd do zwolnienia z podatku dochodowego ówczesnych świadczeń? Ja, jako żywo nie pamiętam. Czy moja pamięć jest  zawodna? Niewykluczone…

Trzymając się  wprowadzonych z powodu zarazy obostrzeń, bez pośpiechu szperam dalej w  swoim archiwum. I natrafiam na dane o sferach ubóstwa.  Zwłaszcza w grupie wiekowej, do której akurat zaczynam aspirować. Czyli powyżej 65 lat. I tak w roku 2005 było w niej 7,3 procent obywateli, lecz w roku 2010 to już 14,2 procent. W innym miejscu czytam ,że  zagrożenie ubóstwem rośnie wraz z liczbą dzieci na utrzymaniu i w 2012 roku w sferze skrajnego ubóstwa żyło około 27 proc. osób w rodzinach, które wychowują czworo lub więcej dzieci. Rok wcześniej wskaźnik ten wynosił 24 proc. Zaś w 2010 roku ze świadczeń pomocy społecznej skorzystało 2,4 mln osób, w tym 1,4 mln rodzin, a więc 6,38 proc. ludności Polski. Co ważne, 42 proc. klientów instytucji pomocy społecznej to osoby w wieku do 24 lat.

Przeglądam dalej archiwum i natrafiam na jeden z segregatorów z lat 1975-1990 roku, w którym obserwuję narastającą  od połowy lat 70. tęsknotę władców świata, aby rządzić nim w sposób absolutny. Oczywiście dla dobra ludzkości, w  jej imieniu i na jej rzecz. Kłopotem jest to, że na świecie żyje za dużo ludzi, konkludują już w 1972 roku autorzy raportu Klubu Rzymskiego. Jeśli obecne trendy wzrostowe światowej populacji, industrializacji, zanieczyszczenia, produkcji żywności i zużycia zasobów zostaną utrzymane, to w ciągu najbliższych stu lat osiągnięte zostaną granice wzrostu tej planety. Najbardziej prawdopodobnym skutkiem będzie raczej gwałtowny i niekontrolowany spadek zarówno liczebności populacji jak i produkcji przemysłowej”, zauważają. W Polsce, która wówczas jest zapleczem surowcowo-energetyczny państw wysoko rozwiniętych, żyje ok. 33-34 mln osób. To o połowę za dużo, konkluduje w 1974 roku  jeden z autorów raportu Dennis L. Meadows. Optimum to ok. 15 mln („ Na przykład, jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludności gwarantowałoby równowagę”. Wywiad dla tygodnika „Kultura”  z 1975 roku). Należy, postuluje raport, na całym świecie zapewnić  populacji na dostęp do stuprocentowo skutecznych metod kontroli urodzin. Zaś najbardziej optymalna rodzina to dwójka dzieci. Dawno i nieprawda? Niekoniecznie. Sięgam do segregatora z późniejsza datą i odnajduję dokumenty Międzynarodowej Konferencji na rzecz Ludności i Rozwoju w Kairze z  1994 roku, a w nich postulaty zapewnienie powszechnego dostępu do reprodukcyjnych i seksualnych usług zdrowotnych, w tym planowanie rodziny. Ta konferencja, zachwyca się komentator, to kamień milowy w historii ludności i rozwoju. Już odchodząc, natrafiam  na tajemnicze zdanie. Pewien zespół badawczy wyraża rozczarowanie, że mimo starań (i działań) postępowej części ludzkości, świat ciągle jest niepoznawalny i nierządzalny. 

Do tej konkluzji postawiam wrócić następnym razem. Ale zobaczymy.

Tymczasem biją dzwony mojego kościoła parafialnego. Obwieszczając po raz kolejny tej Wielkiejnocy, że Surrexit Dominus Vere, Alleluia!

Zaprawdę!

Cdn.

Grzegorz Wacławik

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie