Utworzony

List dwudziesty drugi

Mój drogi,

choć trudno mi to napisać,  mogę się zgodzić, że byłem dla Ciebie zbyt surowy. Jednak kieruję się  Twoim dobrem i wyłącznie dobrem naszej sprawy. Mam nie tylko takie prawo, ale i obowiązek. I dlatego uważam, że albo bezrozumnie ulegasz wpływom starego L., albo – co jeszcze jest groźniejsze dla Twojej kariery - nie rozumiesz ważnej istoty metody tego ustosunkowanego pyszałka. Działalność „Asa” jest tego niezłym przykładem. Dlaczego? Posłuchaj…

Niewątpliwą zasługa L.  jest wprowadzenie do naszej działalności operacyjnej  donosu. Zwłaszcza w formie felietonu prasowego. I chwała mu za to; nic lepiej nie służy naszej sprawie niż publiczna prezentacja przeciwnika jako człowieka uwikłanego we własne słabości i sprawy, które pragnie ukryć. Ujawniając je nieodmiennie zmuszamy delikwenta do obrony. Ani się spostrzeże, jak z małej grudki szybko rośnie wielka śniegowa kula, która w efekcie przytłacza go i zmusza do kapitulacji. A na pewno do kompromitacji.

Czy zastanawiałeś się jednak, kiedy to działa satysfakcjonująco? Kiedy przynosi nam pożądane rezultaty? Jeśli zaniedbałeś taki namysł, to Ci podpowiem. Właściwy efekt jest  tylko w jednym przypadku, a mianowicie gdy zadanie donoszenia powierzamy dobrze wyselekcjonowanemu, a następnie właściwie przygotowanemu osobnikowi. Który nie tylko jest cynikiem, ale swoje kompleksy i tchórzostwo potrafi przykryć mistrzowskim warsztatem. Oraz swoistym talentem. Jednak każdy kij ma dwa końce. Donos to formuła na tyle ponętna, że  - zwłaszcza w ostatnich czasach, a szczególnie w Internecie  - podjęło ją mnóstwo „autorów”, którzy wprawdzie mają wystarczającą ilość kompleksów i tchórzostwa, ale nie mają talentu. Prostaków sądzących, że  taka forma donoszenie to działalność lekka, łatwa i przyjemna. I na dodatek przynosząca sławę.

L. nie chce jednak tego przyjąć od lat do wiadomości i  zrodziło to godne pożałowania skutki. Uderza bowiem w samo jądro jego metody.  Gdyż  w takich warunkach metoda staje się po prostu nieskuteczna. A sami donosiciele (felietoniści czy  tak zwani blogerzy) coraz częściej traktowani są jak przysłowiowe wiejskie głupki, którzy są co prawda swoiście oryginalni, ale w rzeczywistości śmiechu warci. Ilość nie przechodzi, bo nie może przejść, w jakość.

Wrócę do tego w jednym z kolejnych listów. Tymczasem Ty wyszukuj w swoim środowisku prawdziwe talenty, które potem poprowadzimy za rączkę. Rozglądaj się dobrze…

Twój kochający Stary M.

PS. Oczywiście masz rację pisząc, że ludzie „Przewodniczącego” szybko rozprawią się z Twoimi dzisiejszymi podopiecznymi. Ale to nie jest Twoje zmartwienie. Ty dasz przykład, że to co nie udaje się  centrali, w terenie jest możliwe. Dobrze zaważy to na Twojej karierze. Moja w tym głowa.

 

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie