- Utworzony
Sto dziewiętnasty
Czy powrót pana Jana Bazyla do pani Anny Wendzikowskiej jest sprawą szczególnej wagi? Być może dla obojga państwa jak najbardziej. Zapewne także dla redaktorów Microsoft News. Przecież nie bez powodów MSN uznał pewnego marcowego dnia, że musi mnie o tym poinformować. Ba! żeby tylko mnie. Każdy kto akurat skorzystał z tej przeglądarki mógł (musiał?) się o tym dowiedzieć. Dlaczego? Nie wiem, chociaż się domyślam. Podzielić się domysłami? Przypuszczam otóż, że redaktorzy MNews, chcą, aby myślał mniej więcej tak, jak oni chcą, żebym myślał. I chociaż jestem abnegatem wirtualnego życia towarzyskiego i moje désintéressement jest niewzruszone, próbują. Nic dziwnego. Tak to dzisiaj już jest.
Owszem, niekiedy zdarza mi się bywać wśród ludzi ekscytujących się newsami towarzyskimi (niekoniecznie wyżej wymienionym państwem J. B. i A.W.).Wiedzą nie tylko kto z kim i jak, ale i z jakiego powodu właśnie tak, a nie inaczej. Słowem – nie brakuje entuzjastów magla. Także (ale nie tylko, nie przede wszystkim), gdy mowa o postaciach fikcyjnych, bohaterach, jak to się dawniej mówiło, szklanego ekranu. Współczesnych Hansów Klossów, których codziennie zapraszają do swoich domów. Gdyby to byli, myślę sobie przebywając w gronie takich entuzjastów, np. pp. Maciej Stuhr, Kazimierz Marcinkiewicz, Robert Biedroń czy Marek Belka, no to z przymrużeniem oka, OK. To realni ludzie, chociaż są, jacy są. Ale są. Jednak skąd tyle emocji wokół postaci serialowych? Fikcyjni celebryci, których ani nazwisk, imion, ani tym bardziej losów moja sterana pamięć nie zdoła zachować, we wspomnianym gronie pasjonatów nie tylko żyją, ale i wyznaczają standardy życia. Przebywając w gronie takich znawców strach się przyznać, że nie jest się au courant. Mimo, żem człek niestrachliwy. Przecież to absurdalne, pomyślałbym, gdybym nie żył w czasach, w jakich żyję. W jakich żyjemy.
Cóż to za czasy? Postnowoczesne. Piszę o tym sporo, również w kolejnych (już ponad 100 !) odcinkach „Pamiętnika osobistego”. I nie odkrywam żadnej Ameryki, zwracając uwagę bardziej lub mniej wprost, że aby nie dać się zwariować, trzeba wiedzieć, czego należy się trzymać. I kierować się zdrowym rozsądkiem. Unikać, rzecz jasna, manipulacji, czyli nie dać z siebie robić wariata. Dzisiaj znowu będę się powtarzać, mimo że niektórzy z Czytelników piszą, że to jednak rzucanie grochem o ścianę. Toteż pozwolę sobie zauważyć uprzejmie, że jest źle, ale moim zdaniem będzie jeszcze gorzej. Manipulatorzy świetnie wykorzystują postęp technologiczny. Po co? Aby zawładnąć naszymi emocjami. A to im po co? Ano po to, gdyż to najlepszy oręż w walce o władzę. Gdy oręż dostaje się w ręce najemników, a nie jest to rzadkie bynajmniej, oferują swoje umiejętności władcom oraz takim, którzy władzę pragną zdobyć. Stara zasada. Najemników bierze ten, kto da więcej. Ale są oczywiście także własne armie.
Rozpoczyna się walka na śmierć i życie. Najpierw emocje należy rozchwiać. Trzeba mieć specjalistów, nazwijmy ich macherami. Oni szybko zrobią badania preferencji i stworzą portrety psychologiczne. Mniej więcej (bardzie więcej niż mniej) wiedzą z kim mają do czynienia i jakimi zasobami dysponują. Dobrze pamiętam, że wkrótce po sławnym upadku SLD (ukłony dla L. Millera, W. Czarzastego i W. Cimoszewicza), już w 2005 roku usłyszałem, że trzeba bać się Kaczyńskiego, bo kurdupel, a równocześnie (poniekąd z drugiej strony), że Tusk jest ryży i fałszywy. I chociaż jeszcze żyły powszechnie nadzieje na PO-PIS, już nie miałem złudzeń. Zaczęła się bitwa o zawładnięcie emocjami, a efektem miał być chaos. Czyli jak mnie więcej (tym razem bardzie mniej niż więcej) u Alfreda Hitchcocka. Najpierw szok, a potem już tylko gorzej. Czy miałem rację? Kto ma oczy, ten widzi.
Obecnie żyjemy w czasie kulminacji chaosu. Jak to z kulminacjami bywa i ta nie jest ostateczna. Nie tylko w Polsce. Także w Europie. Także na świecie. Postęp technologiczny trwa i sprzyja manipulacji. Popatrzmy na brexit. Z perspektywy Warszawy nic nie widać. Z Brukseli? Także nie wiadomo, o co chodzi? To może przynajmniej jaśniej w Londynie? Gdzież tam! Chaos jak talala i rozhulane emocje.
W chaosie budzi się wśród ludu tęsknota do porządku. Więc szybko porządek przekształca się w zamordyzm. Żeby nie sięgać zbyt daleko. Na początku dwudziestego wieku przećwiczyli to bolszewicy. W okresie rządu Kiereńskiego naturalnie. Potem był totalitaryzm sowiecki. W Polsce komunizm trwał 45 lat. Kto z Czytelników pamięta te czasy, może ponownie złożyć ukłony wspomnianym już panom z SLD. Pardon. Tym razem z Koalicji Europejskiej.
Nie myślcie sobie, że gdy nastawało panowanie bolszewików, lud był ciemny. To złudzenie jest ciągle powielane, to nie przeszłość. Dla pragnących zawładnąć emocjami lud ciągle jest ciemny, posępny i odrażający. No i zanarchizowany, i krnąbrny. Jak ci, nie przymierzając, godni niby dobrotliwej (bo inteligenckiej) , ale wyszydzającej pogardy wąsaci Januszowie i ich Grażynki?
Jaki los czeka ich dzieci ? – pytają zatroskani postepowcy. Czegóż mogą je nauczyć niewyedukowani, nieoświeceni rodzice? Taka prosta matka i jeszcze prostszy (jak ja, weźmy na przykład) ojciec? Być może się starają, ale czy da się pojąć to, czego rozum nie ogrania? Retoryczne pytanie. Nie da się. Niestety te uwikłane w stereotypy, ciemne i zacofane pokolenia są już stracone dla świetlanej przyszłości ludzkości. Znacie taką argumentację? Na pewno. Dlatego dzisiaj płynie z jaśnie oświeconych miejsc z Genewy, Brukseli ale i z Warszawy postulat – należy ratować dzieci!
No to popatrzmy, jak się do tego przemierzano. Ale to już w Sto dwudziestym. Mam nadzieję, że wkrótce.
Za tydzień?
Cdn.
Grzegorz Wacławik