Utworzony

Sto osiemnasty

(2)  (ciąg dalszy "Sto siedemnastego")

(...).Chociaż przed chwilą jeszcze byłem w środku zgromadzenia, to gdy ludzie wiali w różnych kierunkach, a z samochodów milicyjnych śmigały pałki, wokół mnie zrobiło się znienacka pusto. Zaś wychyleni z drzwi i okien samochodów funkcjonariusze nie ustępowali. Walili z niebieskich nysek pałkami w powietrze, ale i po plecach i głowach demonstrantów. Kosili na oślep, aby tylko trafić. Im siarczyściej waliły pałki, tym popłoch był większy. I nagle (bo w takich chwilach  wszystko dzieje się nagle) jedna z nysek była tuż, tuż, przy  mnie. I śmignęła pałka. Odruchowo chorą, czyli leczoną ręka, zasłoniłem głowę. Pałka odbiła się od mojej dłoni. Jednak milicjant, stojący w drzwiach nyski, nie odpuścił. Chciał ponowić uderzenie, zaś ja zwyczajem instynktownie nabytym w mojej dzielnicy (gdzie takich rzeczy należało się nauczyć, żeby dawać sobie radę na podwórku na przykład) drugą, zdrową ręka złapałem go za przegub dłoni i mocno szarpnąłem. I niebieski mundur runął na ulicę! Wtedy ja w długą, bo przecież nogi miałem bez zarzutu. Wytrenowane. Po kilkudziesięciu sekundach zdyszany, ale nie spóźniony, zameldowałem się na zastrzyku w przychodni  na Placu Wolności. Zaś o 19, 15 w sali gimnastycznej szkoły przy ul. Stawowej (wraz z innymi skoczkami wzwyż) rozpocząłem rozgrzewkę przed treningiem. Raczej nie była mi potrzebna, no ale…

Wystawianie „Dziadów” Mickiewicza zawieszono 30 stycznia 1968 roku. Wincenty Kraśko, kierownik Wydziału Kultury KC PZPR powiedział, że inscenizacja Dejmka jest antyrosyjska, antyradziecka i religiancka. Władysław Gomułka, szef PZPR stwierdził jeszcze dosadniej: „Dziady” wbijają nóż w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej. I na nic zdało się tłumaczenie  Kazimierza Dejmka, że sztuka jest antycarska, ale nie antyrosyjska! Spektakl zdjęto z afisza.  I to był kolejny dylemat Dejmka. O czym niekoniecznie wiedzieli studenci podczas wiecu 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim, a później w innych miastach kraju. Także, o czym przypadkowo, ale osobiście,  przekonałem się w Katowicach. Dalibóg nie wiem, czy akurat  z tego zgromadzenia tylko mnie udało się wyjść bez szwanku. A przynajmniej: bez uszczerbku na zdrowiu. Myślę, że sporo katowickich studentów zostało poturbowanych. Niewykluczone, że również życiowo. Na pewno represje na dużą skalę dotknęły studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Zwłaszcza po wiecu 8 marca 1968 r.

Jak sądzę, bez większego (Mickiewicz na rocznicę rewolucji bolszewickiej?! „Dziady” pozbawione chrystianizmu!!!) szwanku wyszedł Kazimierz Dejmek. Owszem, po pracy w zachodnich teatrach,  w 1972 powrócił do PRL. I współpracował z teatrami w Łodzi i Warszawie. Został nawet dyrektorem jednego z nich. Od 1980 do 1993 roku był dyrektorem Teatru Powszechnego w Warszawie. Nie poparł ani   „Solidarności”, ani  bojkotu telewizji stanu wojennego polskich przez polskich aktorów, choć sam go nie złamał. W latach 1986 –1989  był w Radzie Konsultacyjnej przy W.Jaruzelskim, a w 1988 został prezesem oficjalnego Związku Artystów Scen Polskich (nielegalny ZASP skupiał artystów związanych z opozycją). W  niepodległej Polsce z ramienia PSL Dejmek został posłem na sejm II kadencji oraz ministrem kultury w rządach Pawlaka i Oleksego.

Minęło sporo lat. Był też marzec , pierwsza dekada lat 90. Wszedłem do restauracji sejmowej. Dopiero gdy usiadłem, spostrzegłem, że naprzeciw, przy oddalonym o kilka metrów stoliku, siedzi  Kazimierz Dejmek. Owszem, zdziwiłem się. Tak bywa, gdy po raz pierwszy spotyka się człowieka, poznanie którego wyprzedza legenda. Sejmowa restauracja była pusta; poza nami, jedynie kelnerzy. Przemykający niespiesznie to tu, to tam. Świat nie był jeszcze tak gwałtowny; chociaż już idiociał.  Ale tu tymczasem była cisza.

Siedzieliśmy nie opodal i czasem spoglądaliśmy na siebie. Bezwiednie. Ja wiedziałem kim on jest, o nie miał o mnie bladego pojęcia. Nagle wpadła mi myśl do głowy, aby  podejść i zapytać o jego marcowe dylematy. A właściwie: czy je miał w istocie, czy raczej było to (żeby nie użyć mocniejszego słowa) wyrachowanie. Żeby, jak to u wielu artystów bywa, i być i mieć. Wszak pamiętałem, jak usiłowano nam „wyjaśnić” co naprawdę miał na myśli wieszcz pisząc „Dziady”. I że wcale nie są antyrosyjskie, lecz antycarskie. I kiedy, w jakichże okolicznościach kultura polska pozostała narodowa w formie, ale już nie proletariacka w treści. Jakie jest pana na ten temat zdanie dzisiaj, panie ministrze…?

Wstałem i ruszyłem w kierunku. Gdy zbliżałem się, podniósł na mnie wzrok, na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech. Wtedy ja…(…)

(przytaczam fragment z drugiego tomu mojego „Czasu ostatecznego”  wyłącznie  z okazji  51 rocznicy wydarzeń marcowych)

Grzegorz Wacławik

cdn

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie