- Utworzony
Sto siódmy
Zatem, zgodnie z poprzednimi zapowiedziami, powracam do Piłata. Czy tylko on miał prawo wydać wyrok śmierci na Nazarejczyka? Właśnie Nazarejczyk… Skąd imię Nauczyciela z Galilei? Eugenio Zolli (dawniej: Izrael Zorell), autor książki pod takim właśnie tytułem pisze, że gdyby imię Jezusa pochodziło od miejscowości Nazaret brzmiałoby Nazaretańczyk, a nie Nazarejczyk. I podaje kolejne przykłady świadczące, że niekoniecznie źródłem była nazwa miejscowości. Ale tym Poncjusz nie zawracał sobie głowy tamtego 14 dnia wiosennego miesiąca nissan. Był namiestnikiem cesarza i dobrze wiedział, że Rzymianie w swoich prowincjach zastrzegli prawo wydawania wyroków śmierci. Owszem, jak zauważyliśmy poprzednio, mógł co nieco wiedzieć o przyprowadzonym właśnie Więźniu, ale niewykluczone, że nie wiedział nic. W każdym wypadku musiał być jednakże zaskoczony gorliwością oskarżycieli (Paweł Lisicki).
Zwłaszcza, że miał już powody, aby bać się o własną skórę. Mógł nawet dać gardło. Wszak jego protektor Sejan został akurat (o, niemal akurat ─ w każdym razie było już po wszystkim) skazany na śmierć. Cesarz Tyberiusz unicestwił spisek, na czele którego stał przywódca pretorianów, a jego zwolenników gwałtownie (i skutecznie!) tropiło cesarstwo. Czy Poncjusz znalazł się w kręgu podejrzanych? Wysoce prawdopodobne.
Prokurator Judei nie miał spokojnych nocy. W powieści „Mistrz i Małgorzata”, która weszła na stałe do kanonu literatury światowej, Michaił Bułhakow pisze o nieustannym bólu głowy Piłata, wskazując na hiemicranię, lecz trudno wykluczyć, że dodatkowym (a może - głównym?) powodem dokuczliwości był, stracony już, Sejan. Jak wiadomo, cesarze rzymscy ze swoim przeciwnikami, rzeczywistymi i domniemanymi nie patyczkowali się. Żeby nie używać mocniejszych określeń.
Sam tego chciałeś… Poncjuszu Piłacie, można powiedzieć, trawestując sławne powiedzenie z komedii Moliera. Wszak był władcą, o czym marzył od dziecka. Jednak miał nad sobą władcę bezwzględnego, który rzadko kierował się wyrozumiałością wobec błędów poddanych, a nigdy litością. I nie było to tajemnicą. A propos… Mimo upływu tysięcy lat, zmian geograficznych i ustrojów państw, akurat to się nie zmieniło się. Owszem, z czasem poddani zamiast dawać gardła, tracili głowy. Nie tylko symbolicznie.
Ale wracajmy do Piłata. Kłopotów nigdy nie dość, zwłaszcza gdy się kumulują. A tak było w sytuacji prokuratora Judei. Nie zapominajmy wszakże, że zarządzał prowincją zamieszkiwana przez lud krnąbrny i nieustannie buntujący się przeciw namiestnikowi; sytuacja prokuratora nie była dobra. Jednego pragnął najbardziej – spokoju, jak to się teraz mówi: świętego spokoju. Ale czyż i dzisiaj każdy zakłopotany i przepracowany, jak uważa, urzędnik (nie tylko wysoki) pragnie czegoś innego? Czyż nie jest jego marzeniem, aby wreszcie nikt od niego niczego nie oczekiwał i niczego nie wymagał, aż uzna się za odstresowanego i gotowego do czynu. Och, już niedługo do urlopu, da się poniekąd słyszeć słowa dobiegające zza drzwi pokoi, gdy przemierzamy korytarze niejednego urzędu. Rok jednak to aż 52 tygodnie pracy a w tym jedynie 5 tygodni urlopu! Zgroza.
Także Piłat niezbyt lubił się przepracowywać. Nie znał (oczywiście) prawa Murphe’go, że trzydzieści procent ze spraw niezałatwianych, wreszcie załatwi się samo, ale miał intuicję, że jakoś to będzie. A może właśnie wiosenny miesiąc nissan (a wiosna w Ziemi Świętej jest naprawdę piękna; sam się o tym przekonałem) wymarzył sobie na urlop? Zaraz po tym żydowskim święcie Paschy, mógł mówić do żony, wyjeżdżamy z Jerozolimy. Jak tylko pielgrzymi się rozejdą…
Czyż nie mogło być i tak? Niekoniecznie zatem same ponure myśli (ech, ten Sejan!) towarzyszyły Poncjuszowi 14 dnia miesiąca nissan. Zwłaszcza, że dzień być pogodny lecz nieupalny, a w powietrzu sączył się aromat z rosnących w ogrodzie palm i cytrusów (Bułhakow). Tymczasem usłyszał, że przyprowadzono do niego Galilejczyka, pewnego Nauczyciela z Galilei. I jak już zaznaczyliśmy, przyprowadzili go gorliwi, najważniejsi dla miejscowego ludu oskarżyciele. Skaż go na śmierć, zażądali.
Jak pamiętamy (przecież jesteśmy ciągle świeżo po ostatnim Triduum Paschalnym) Piłat chociaż nie znalazł winy w Oskarżonym, skazał Go na ukrzyżowanie. Czyżby uległ, jak to się dzisiaj, określa presji tłumu? Presji jego przywódców? A może (skory my pamiętamy o spisku Lucjusza Sejana, czyż mógł o nim zapomnieć choć na chwilę Piłat) uległ szantażowi? Wszak, gdy ukazując tłumowi ubiczowanego i skrwawionego Jezusa, powiedział: Oto król wasz! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza cesarzem nie mamy króla. (J 14,16). I grozili okrzykami: Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cesarza. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się cesarzowi (J 12).
Dylemat Poncjusza oraz jego gest umycia rąk były mi obce. Nigdy „nie stałem” na jego miejscu. Byłem (i w tym wypadku powinienem zastosować cudzysłów) w tłumie. To był mój prawdziwy dylemat. Dobrze widziałem (cudzysłów) jak: Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz (Mt 27,24). Dla człowieka (także niewierzącego, gdyż i takich lat niestety nie brakuje w moim życiu), którego przynajmniej raz w roku trapiło pytania: jakbym się zachował, gdybym tam wtedy był, nie ma dobrej odpowiedzi. Owszem, pewnie nie wołałbym ukrzyżuj, także stojąc wśród tam urodzonych, tam wychowanych i tam żyjących, wśród których wzrastało wzburzenie. Jednak czy krzyczałbym, nie zważając na swoje osamotnienie: uwolnij, klnąc na Piłata i wygrażając mu? Zaś gdy ostentacyjnie namiestnik myłby ręce, miałbym odwagę zawołać: Ty podły tchórzu! Nie rób cyrku, pustych gestów, nie wybielaj się, tylko uwolnij niewinnego człowieka, którego sam nazwałeś Sprawiedliwym ?!
Nie wiem, chociaż należę do ludzi niestrachliwych. Ale przecież ani Piotr, ani pozostałych Dziesięciu także nie byli ludźmi nieodważnymi, a jednak…? Po ostatnich słowach Mistrza z Krzyża: Wykonało się, dylematy i zachowanie się Poncjusza Piłata nie mają w istocie znaczenia. Stało się tak, jak stać się miało. By trzeciego dnia nastąpiło Zmartwychwstanie.
Dlaczego zatem dwa odcinki „Pamiętnika” poświęciłem Piłatowi?
Nie tylko sobie dedykuję to pytanie…
Cdn.
Grzegorz Wacławik
PS.
25 kwietnia 1933 roku o godzinie 14.00 w Jerozolimie zebrał się specjalny trybunał w składzie pięciu Żydów, aby ponownie rozpatrzyć sprawę Jezusa z Nazaretu. Ten „współczesny” Sanhedryn, po przyjrzeniu się sprawie, przy czterech głosach „za” i jednym „przeciwko” rewizji, orzekł, że skazanie Jezusa było jednym z największych błędów, jaki został popełniony przez ludzkość. Żydzi powinni więc go naprawić, odwołując „deklarację Sanhedrynu” sprzed około dwudziestu wieków, i ogłosić niewinność Jezusa.(…)
Ks. Adam Boniecki, Tygodnik Powszechny, 2012 rok; o książce Pauliny Święcickiej o procesie Jezusa.