Utworzony

Siedemdziesiąty

Listopad jest miesiącem pamięci. Tak było zawsze w moim domu rodzinnym, tak jest do dzisiaj. Tak było (i jest) w moim sąsiedztwie i w kraju. Tak jest w całym chrześcijańskim świecie. 1 listopada, a więc już na samym początku miesiąca, odwiedzamy groby zmarłych. Tak rozpoczyna się czas powrotu pamięci i wzniosłości. W imieniny Wszystkich Świętych! Wierzymy, że w tym gronie są ci, którzy od nas już stąd odeszli.

Na odświętnie przystrojonych cmentarzach wcale nierzadko spotykamy bliskich z rodziny (zwłaszcza z tej dalszej), z którymi nie widzieliśmy się przez cały rok. I wspólnie, chociaż w ciszy, modlimy się i wspominamy. Owszem, niejako przy okazji, konstatujemy wymieniając się spojrzeniami i słowami, że postarzeliśmy się jednak od ostatniego spotkania, za to nasze dzieci rosną i dojrzewają, żenią się czy wychodzą za mąż. I kiedyś ze swoimi dziećmi staną w tych miejscach, tak jak my stajemy dzisiaj przy mogiłach naszych rodziców, dziadków czy pradziadków…

Nawet PRL nie zakwestionował tego święta! Co uczynił np. ze świętami Wniebowzięcia NMP czy Trzech Króli. Owszem, postępowe państwo ludowe próbowało nadać Wszystkim Świętym świecki charakter, nazywając je Świętem Zmarłych. Owszem, nie miało to sensu. Ale wszak nie o sens wówczas szło. Ważne, żeby było po naszemu, postulowali ideolodzy marksizmu –leninizmu, odwracając istotę znaczeń. Nic to, że dniem wspomnień zmarłych jest dla chrześcijan przypadający 2 listopada Dzień Zaduszny. Według ideologów miało być po naszemu i już! Święto Zmarłych, a nie żadnych tam świętych, gdyż świeci to zabobon i średniowiecze, towarzysze i obywatele!

Czy ówczesne postulaty przeróżnych mędrków, aby było po naszemu i już straciły swoją aktualność? Gdzież tam! Słyszymy ich niemal codziennie, mimo że tamten system nazywa się słusznie minionym. Jednak ideolodzy pozostali. Owszem są jak gdyby młodsi… A może tylko odmłodnieli?! Wraca nowe? -  pyta człowiek przytomny i przeciera oczy. Wszak dopada nas z ekranów i gazet ideologiczny entuzjazm, owszem współczesny, tworzenia nowej, świeckiej jakości życia. To prawda; u niektórych „autorytetów” i włos przerzedzony, i głos bardziej drżący, i grdyka pomarszczona… Jednak młodzieńczy wigor eksploduje, gdy postulują prawdziwą wolność i demokrację (chociaż nie socjalistyczną), gardłują za uwolnieniem się z gorsetu stereotypów i tradycji. Aby świadomie wybrać przyszłość, czyli podążać drogą, którą wskazuje jedynie słuszny drogowskaz. Dzieło ich życia.

W miesiącu, w którym wraca pamięć, nie sposób o tym nie napisać. Chociaż należałoby pochylić się raczej i nad wybuchem Powstania Listopadowego, zatem i „Nocą Listopadową” St. Wyspiańskiego, i  nad odzyskaniem niepodległości w 1918 roku, i nielegalnymi próbami jej upamiętnienia w PRL… Jednak pamięć gdy powraca, jest żywiołem. Poniekąd odtwarzanym filmem, który zarejestrował się podczas naszego życia. Stąd pojawiają się obok naszych świętych również ci, którzy stanęli na naszej drodze w poprzek, a także wbrew nam. Oni także pukają do naszych snów, a zaś my budzimy się z ulgą. Ale i ze wstydem.

Pamięć buduje historię. Zaś historia winna być zawsze nauczycielką życia.

Jest..?

Cdn.

Grzegorz Wacławik

P.S. W „Sześćdziesiątym ósmym” przypomniałem październik 1978 roku i szok, jakim dla władz PRL był wybór Jana Pawła II. Być może już nazajutrz wśród klasy robotniczej (a pewnie i chłopów) zaczął krążyć taki oto dowcip.

-Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, zróbmy próbę – zwrócił się z pytaniem do przywódcy partii Edwarda Gierka redaktor „Dziennika Telewizyjnego”, na chwilę przed rozpoczęciem audycji. – Za chwilę, już na żywo, zadam wam, drogi towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, pytanie o wybór na papieża Polaka.

 – Bardzo słusznie  - pochwalił władca - zaczynajcie.

 - Uwaga próba – rzucił do kamerzystów redaktor. - Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, czy jesteście zadowolenie z wyboru Polaka na papieża?

– No wiecie, rozumicie towarzyszu redaktorze, ja, jakby wam tu powiedzieć…

–Spróbujmy jeszcze raz -  powiedział redaktor.

 I znów padło (skracam) to samo pytanie, i podobna „odpowiedź”. Więc próbują po raz kolejny; bez skutku. Tymczasem pozostało do rozpoczęcia audycji kilkanaście sekund! Akurat  milknie sygnał „DT” i ludzie przed telewizorami widzą, że obok prezentera w studiu siedzi Edward Gierek. Dziennikarz wita widzów i szczególnego gościa.

 - Pozwolicie towarzyszu Pierwszy Sekretarzu –mówi najwidoczniej stremowany – że na początku naszej rozmowy zapytam, czy jesteście zadowolenie z wyboru Polaka na papieża.

 –Powiem tak, towarzyszu redaktorze. Otóż wicie, rozumicie, owszem jestem zadowolony, ale dodam szczerze, że wolałbym, aby na to stanowisko wybrano towarzysza Edwarda Babiucha.

Wiem, dowcip stracił na świeżości. Jednak pozostał swoistą ilustracją czasów. Także Babiuch został „wybrany”, tyle, że premierem PRL. Niemal, nie zapominajmy, pół wieku „walczono” o ustanowienie nowego człowieka, świadomego obywatela „ludowej” podówczas Polski. Wzór, który nie uznaje żadnej świętości, jest postępowy, światły i nowoczesny, a także, rzecz oczywista, odarty z przeszłości i z tradycji.

Chciałoby się rzec: przeszłość. Rzeczywiście?  

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie