- Utworzony
Sześćdziesiąty dziewiąty
Przyznam, że oniemiałem. Doprawdy oniemiałem, a wraz ze mną ci, co siedzieli obok. Nie było to towarzystwo ludzi wybitnych, to prawda, ale wykształconych jednak. Spojrzeliśmy po sobie, a potem ten, który czytał, tym razem zdanie po zdaniu przeczytał raz jeszcze. I jeszcze raz. Spokojnie, słowo po słowie, zaś my trwaliśmy w zagubieniu. Wreszcie ktoś, chyba najbardziej porywczy z nas, zapytał: jak można mówić takie nonsensy? Wzruszyliśmy ramionami. Niewykluczone, że w tym czasie doktor prawa Witold Pahl akurat zasypiał (był dość późny wieczór) w doskonałym samopoczuciu. A może dumał nad kolejnym bon-motem, czy jak to tam nazwać…
Decyzja o utworzeniu organu, który miałby zajmować się kwestiami reprywatyzacyjnymi w zgodnej opinii znaczącej części mediów, również autorytetów, jest niczym innym, jak swoistego rodzaju nad-sądem ludowym, inkwizycją, która pod pretekstem wymierzania ludowej sprawiedliwości ma dokonać spalenia na stosie politycznych przeciwników obecnie rządzącej grupy" – raczył powiedzieć wiceprezydent Warszawy najwidoczniej po to, aby zamieszać nam w głowie. Żeby tylko nam, ale gdzież tam. Zgłupieli wszyscy. Także (zapewne) znaczna część mediów i autorytety. Zaś doktor prawa Witold Pahl, powołując się na ich zgodną opinię, pokazał że można wszystko. Owszem, wszystko można, ale po co?!
Nie traćmy jednak cierpliwości. Cóż autor miał na myśli mówiąc o nad- sądach? Nie wiadomo. Zatem co wiadomo na pewno? Ano to, czym były sądy ludowe. Owe sądy, a konkretnie trybunały (dikasteria), były istotnym elementem matki późniejszych demokracji, czyli demokracji ateńskiej. Pozwalam sobie przypomnieć, że greckie pojęcie demokratia powstało z połączenie demos i krateo, czyli określenia: ogół obywateli i słowa: rządzę. Ponieważ ranga wiceprezydenta stolicy, jak można przypuszczać, zwalnia od posługiwania się chociażby encyklopediami podam, że starożytny, grecki system sądowy cechował wysoki poziom demokracji. To prawda: sędziami nie byli, mówiąc dzisiejszym językiem, profesjonaliści, lecz wyłaniani w drodze losowania obywatele. I, owszem, zdarzały się wyroki niesprawiedliwe (np. skazanie Sokratesa), jednakowoż sama demokracja ateńska pozostaje do dzisiaj wzorem.
I to nie tylko dla krajów, gdzie trzy czwarte ogółu sędziów wybiera się bezpośrednio (np. w USA), zaś o wyroku orzeka ława przysięgłych. Tymczasem u nas sędziowie sami rekrutują się, awansują i rozliczają (za: Pawłem Dobrowolskim). Wszystko we własnym gronie „nadzwyczajnej kasty ludzi”.
Jednak nie ów mechanizm miał zapewne doktor prawa Witold Pahl na myśli mówiąc o nad-sądach. Byłoby to za łatwe i bez oczekiwanego przez oratora efektu. A nawet wbrew. Być może jednak pan wiceprezydent Warszawy miał na myśli sądy (nad-sądy?) Rewolucji Francuskiej, aczkolwiek historia tego okresu takiego określenia nie odnotowała.
Tamte sądy owszem były okrutne i krwawe. I były ludowe. Tyle, że nie skazywały na stos, ale na gilotynę. Wyroki na wrogach rewolucji wykonywano błyskawicznie. Dzięki zastosowaniu gilotyny bito wręcz swoiste rekordy świata! Charles Henri Sanson kat Paryża (syn Charlesa ojca, też kata, i wnuk dziadka Charlesa, także kata) w ciągu 26 minut potrafił ściąć 21 głów. Wszystko w imię hasła: wolność- równość -braterstwo.
Można by też sądzić, że wiceprezydent Warszawy przywołał nad-sądy i sprawiedliwość ludową, słysząc okrzyki uczestniczek „czarnego protestu”: wolność – równość –aborcja na żądanie. Kłopot w tym, że zanim one krzyczały, on, jeśli tak wolno powiedzieć, odniósł się do organu. A poza tym ludzie postępowi nie krytykują Rewolucji Francuskiej. To prawda. Także w tej materii nie ma się czym chwalić. Ówczesna sprawiedliwość ludowa ukarała śmiercią kilkaset tysięcy Francji (w samej Wandei ponad 100 tys.) Szczególnie okrutnie potraktowano kościół katolicki. Duchowieństwo, wiernych i instytucje.
Więc trwajmy dalej w poszukiwaniach… Może Witold Pahl miał na myśli sowieckie sądy rewolucyjne? Owszem, nazywało się to sprawiedliwością ludową, ale jednak wyroki tych „sądów” nie skazywały na spalenia na stosie.
Zatem – inkwizycja. Do niej nawiązał wiceprezydent Warszawy. Tymczasem doktor habilitowany Roman Konik z Uniwersytetu Wrocławskiego, powołując się na najnowsze badania historyków (2004 rok), podaje, że np. podczas całego trwania hiszpańskiej inkwizycji odbyło się 125 tys. procesów, w wyniku których wyroki na śmierci skazano 1,5 procent heretyków. Zaś część wyroków śmierci, tzw. ramię świeckie wykonało… zaocznie, paląc na stosach wyobrażające skazanych kukły z przypiętymi na piersiach nazwiskami skazańców.
Nie sposób nie przypomnieć, że inkwizycja w Polsce pojawiła się w 1318 roku. Tyle, że nie zachowały się żadne wzmianki o procesach przez nią prowadzonych. Dopiero w XV wieku wydarza się w Polsce herezja husytów, jednak zgodnie z edyktem wieluńskim Władysław Jagiełło zagroził zwolennikom Husa karami za zamach na jedność państwa i to wystarczyło. A gdy Zygmunt August skasował inkwizycję, do Polski przybywali licznie z krajów objętych wojnami religijnymi liczni banici i uchodźcy. O czym powszechnie wiadomo.
Co więc miał na myśli pan wiceprezydent Warszawy Witold Pahl dedykując swoją wypowiedź polskiej opinii publicznej? Odpowiedz pozostawiam Czytelnikom.
I jak zwykle zachęcam do samodzielnego myślenia…
Cdn.
Grzegorz Wacławik