- Utworzony
Sześćdziesiąty
Jestem zapewne dziwnym człowiekiem, ale nie dziwi mnie spadek oglądalności telewizji publicznej. Jak sądzę, dotyczy to programów informacyjnych z „Wiadomościami” na czele. Inna sprawa, że nic mnie nie jest już w stanie zdziwić. Nawet Krzysztof Czabański…
Natomiast dziwne byłoby, gdyby oglądalność bez szczególnego powodu (np. ŚDM) „Wiadomości” od czasu prezesowania przez Jacka Kurskiego wzrosła. Dlaczego?
Weźmy przykład Hansa Klossa, albo zupy pomidorowej. Załóżmy, że „dotąd” w każdy czwartek o 20,30 był kolejny odcinek „Stawki większej niż życie”. Ze stu, dajmy na to, nakręconych odcinków, wyemitowano pięćdziesiąt. Zatem przez kolejne pięćdziesiąt czwartków fani serialu mieli niejako zapewnione, że zawita do nich blondyn wieczorową porą w mundurze oficera Wermachtu. A tu niewyobrażalnie nagle dowiedzieli się, że Piotr Kraśko, pardon Hans Kloss nigdy już nie przybędzie. Wściekną się, to oczywiste. Ze złością wyłączą telewizor, a najbardziej zawiedzeni wyrzucą odbiornik przez balkon. Niekoniecznie z powodu Klossa, ale były takie przypadki, wcale liczne. Mnie to nie dziwi i nie zmieni tego również Joanna Lichocka.
A zupa pomidorowa? Identycznie. Nieformalne stowarzyszenie „Miłośników Zupy z Pomidorów” ( MZzP) w każdą, powiedzmy, środę biesiaduje od lat przy swojej ulubionej potrawie. Smakują ją i wielbią. Tymczasem pewnej środy, nagle i nieoczekiwanie, wbrew zwyczajowi i gustom podano im na stoły ogórkową, mówiąc, że jest znacznie zdrowsza i (uwaga!) lepsza niż pomidorowa „dotąd” serwowana przez tamtą panią o niewyraźnym choć zalotnym uśmiechu, której nazwisko zapomniałem. Granda? Oczywiście! Los jaki wcześniej spotkał telewizory, teraz spotka ogórkową (a konkretnie wazy, w których została podana). I nikogo to, moim zdaniem, dziwić nie powinno, nawet Juliusza Brauna.
Gdzie pójdą miłośnicy Hansa Klossa i zupy pomidorowej? Za nimi, to oczywiste. Toteż oglądalność stacji TV „dotąd” emitującej „Stawkę” i obecność w jadalni „dotąd” serwującej pomidorową będą spadać. Jednakże z czasem okaże się że nie wszyscy poszli za Klossem i za tą panią, której nazwisko zapomniałem.
Owszem, niektórzy w ogóle przestaną oglądać telewizję i przychodzić do jadalni. Inni z czasem uznają, że „Stawka”, co tu kryć, to staroć, a nowa telenowela o 20, 30 w czwartek jest fajna, współczesna… Zaś neofici ogłoszą, że to prawdziwa (a nie to co Klossowe androny) uczta duchowa. Owszem i zupa ogórkowa, usłyszmy, jest w sumie OK., zwłaszcza ze śmietaną i ryżem. Jasne! zawyją neofici: jest znakomitsza od pomidorowej! Mnie to nie zdziwi, ale nie wiem, jak będzie z Elżbietą Kruk…
Dziwi mnie, gdy dorośli ludzie się dziwią. Tak jakby się wczoraj urodzili. Ale co tu kryć: sam byłem blisko pułapki. Konkretnie, gdy na moim telefonie wyświetliła się wiadomość, że Rada Mediów Publicznych (RMP) na wniosek Joanny Lichockiej, przy poparciu Elżbiety Kruk, Krzysztofa Czabańskiego i Juliusz Brauna odwołała z funkcji prezesa TVP Jacka Kurskiego. Pułapka się oddaliła, gdy oznajmiono, że nazwisko nowego prezesa będzie podane po dwóch, czy trzech godzinach. Toteż nawet nie wzruszyłem ramionami, gdy ogłoszono, że do czasu rozstrzygnięcia konkursu na szefa telewizji obowiązki będzie pełnił jednak Jacek Kurski. Ani mi do głowy przyszło machnąć ręką, gdy usłyszałem, że kilkugodzinna przerwa w obradach Rady Mediów Publicznych spowodowana była uzgodnieniami z prawnikami na temat, czy prezes spółki (TVP SA) może być odwołany z datą późniejszą niż datą, w której uchwałę podjęto. Jak sami widzicie, nic nie może mnie zdziwić, nawet nonszalancja prawników RMP.
Nie mam pojęcia, dlaczego Kurski został odwołany i nie-odwołany. Różnie mówią i piszą, ale mnie to nie dziwi. Domyślam się, że nie poszło o Hansa Klossa ani o zupę pomidorową. Państwo też macie swoje przypuszczenia, jestem pewien.
Zapisuję ten plik, opuszczam przeglądarki i zamykam komputer. Idę spać; zbliża się północ. Wierzę, że płyn do płukania zabija niesmak, jaki mam w ustach.
Radzę zrobić to samo…
Cdn.
Grzegorz Wacławik