Utworzony

Czterdziesty drugi

Na Grodzką numer 52 w Krakowie wpadałem nierzadko, ale przecież i nieczęsto, także w czasach gdy Jan Hartman miał kilka lat. Do dzisiaj wśród moich bliskich i znajomych są ludzie, dla których było to miejsce miłości, a szerzej- umiłowania mądrości. Gdzie dochodzono dróg całościowego zrozumienia świata. To w tym miejscu profesor Jan Hartman po ukończeniu studiów w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim został doktorantem w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, a następnie doktorem, doktorem habilitowanym i profesorem. Są powody, a posteriori, sądzić, że profesor wyrósł z tej znakomitej szkoły. No więc co się stało?

Ktoś powie: polityka mu zaszkodziła, banalne. Faktycznie - profesor z jakichś powodów postanowił zostać politykiem i przegrał. „ Był członkiem (cyt. za Wikipedią) Unii Wolności i komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego jako kandydata na urząd Prezydenta RP przed przedterminowymi wyborami. W wyborach parlamentarnych w 2011 był bezpartyjnym kandydatem do Sejmu z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej (nie uzyskał mandatu). W 2012 przystąpił do think tanku Ruchu Palikota „Plan zmiany, w tym samym roku został również wiceprzewodniczącym rady polityczno-programowej SLD. W 2013 został koordynatorem Europy Plus w województwie małopolskim. W tym samym roku wstąpił do partii Twój Ruch (był inicjatorem jej powołania), gdzie objął stanowisko przewodniczącego krajowej rady politycznej. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 bezskutecznie ubiegał się o mandat w okręgu małopolsko-świętokrzyskim, startując z pierwszego miejsca na liście komitetu wyborczego Europa Plus Twój Ruch i uzyskując 14 280 głosów.(…) W maju 2015 został założycielem ruchu Wolność i Równość, a w sierpniu tego samego roku koordynatorem rady politycznej partii o tej nazwie (wcześniej działającej jako Unia Lewicy)

Faktycznie, są powody do frustracji. Praktycznie - nic się nie udało, a to co żyło, politycznie, już nie istnieje, albo prawie nie istnieje. Czyżby tu tkwiło źródło ironii? A może jednak goryczy? Profesor JH wszak pisze: „Jestem może nieco prowincjonalny, lecz mimo to trochę do czynienia z szerokim światem mam. Rozmowy z cudzoziemcami, zarówno zwyczajnymi ludźmi, jak i z przedstawicielami elit społecznych, połączone z lekturą prasowych doniesień na temat Polski – pozwalają mi wyrobić sobie opinię o tym, jak postrzegają nas na Zachodzie w ciągu ostatniego półrocza(…).

I jakaż to opinia, ktoś zapyta? Niestety przewidywalna (patrz dokonania polityczne autora) i  na dodatek infantylna. „Sobkowstwo Polski wzbudziło zażenowanie i gniew nie tylko polityków, ale również milionów zwykłych Europejczyków. Jak to? Zachód przyjął setki tysięcy uchodźców z Polski w latach stanu wojennego, a potem jeszcze ze dwa miliony emigrantów zarobkowych i teraz ta sama Polska nie chce przyjąć choćby jednego procenta z tej masy ludzi zalewającej Grecję, Włochy, Niemcy, Francję?! To się ludziom nie mieści w głowie. A jakby tego jeszcze było mało, tłem dla wiadomości o polskiej gościnności i otwartości są nagrania z faszystowskich burd i palenia kukły Żyda”.

Na Grodzkiej w Krakowie wskazywano drogi do całościowego zrozumienia świata. Jak się okazuje, zdaniem profesora Jan Hartman, nie wszyscy pojęli istotę; implicite – tylko on pojął .  A Beata Szydło? Ręce profesorskie opadają: Byliśmy doktorantami tego samego wydziału, w tym samym okresie. Studiując w tym samym budynku, musieliśmy się znać choćby z widzenia. Nie pamiętam jej, ale nie mogę sobie wyobrazić czegoś takiego jak nieinteligentny doktorant na Wydziale Filozoficznym UJ w pierwszej połowie lat 90.  A inni? Wzgardliwe wzruszenie profesorskich ramion: „Z tej samej ulicy Grodzkiej, spod numeru 52, pochodzi dwóch innych akolitów Kaczyńskiego. Ryszard Legutko jest profesorem w Instytucie Filozofii. Z biegiem lat z liberalnego konserwatysty przeistoczonym w nacjonalistę, niestroniącego od populistycznej retoryki partyjnych „przekazów dnia”. Studentem tego samego instytutu był też Jarosław Gowin, niegdyś świecki liberał. Kilka mniej znanych osób z kręgów obecnej władzy również przez „Grodzką” się przewijało. (…)

Grodzka w Krakowie była dla mnie wyzwaniem. Myślałem, że tak będzie aż do śmierci, ale pojawił się Jan Hartman.  „Filozofom dzisiejszym nie wierzę – będą oni sobie na katedrach systematyzować, ale jak kto silnie karabinem w ziemię uderzy albo grubo pieniędzmi brzęknie, natychmiast pokłonią się jemu całym narodem mądrych głów, jak łan kłosów za wiatrem”.

To nie opinia Grzegorza Wacławika rzecz jasna, ale Cypriana Kamila Norwida z lat siedemdziesiątych XIX wieku. Nie pozostaje mi nic innego jak podpisać się pod nią około półtora wieku później. Co czynię bez radości, ale przypadek Jana Hartmana…

Żegnaj ulico Grodzka w Krakowie. Szkoda…

Cdn.

Grzegorz Wacławik

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie