- Utworzony
Czterdziesty
Milczałem długo, co zaniepokoiło, jak się dowiaduję, niektórych moich Czytelników. Milczenie nie wynikało ani z niedyspozycji, ani z lenistwa… Postanowiłem pomilczeć, gdyż tyle słów dookoła. Ale nie tylko z powodu gadaniny Martina Schulza, który wg mojej miary osiągnął niemal wzorcową ilość jednostek TL. Tymczasem sam Tomasz Lis podniósł poprzeczkę tak wysoko, że trudno ją dosięgnąć rozumem. Wprawdzie wieszcz namawiał, żeby sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga, ale jak się wydaje, pan TL ze zrozumiałym w jego przypadku niezrozumieniem przyjął przesłanie Adama Mickiewicza. Sięgnął tak wysoko, że aż osiągnął dno. Czy się tego można było spodziewać? Ja tak. I nie zawiodłem się.
Milczałbym pewnie dłużej, ale odezwał się Paweł Deresz. - Nie tak dawno obchodziłem 50-lecie pracy w tym zawodzie (dziennikarza –dop. GW), ale takiej bezczelności i bezprawia nie widziałem – powiedział podczas manifestacji Komitetu Obrony Demokracji Paweł Deresz. Sięgam do Wikipedii. W latach 1962–1967 (Paweł Deresz – dop. GW) był dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej. W 1967 rozpoczął pracę w redakcji zagranicznej związanego z SD "Kuriera Polskiego". Pełnił funkcję II sekretarza POP PZPR redakcji tej gazety. W latach 1977–1978 był kierownikiem działu polityczno-gospodarczego Polskiej Agencji "Interpress", zaś od 1979 do 1984 pracował jako stały korespondent agencji w Czechosłowacji, akredytowany również na Węgrzech. W 1984 powrócił do „Kuriera Polskiego" na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego, które sprawował do 1999.(…) Odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1984)(…). Wytłuszczenia moje.
Młodszym Czytelnikom przypomnę, że 13 grudnia 1981 roku ogłoszono w Polsce stan wojenny. Generał Jaruzelski wypowiedział wojnę Polakom. Represje. Także redakcje gazet i telewizji zostały zamknięte, a na bramach stanęli uzbrojeni żołnierze. Stan wojenny był bezprawiem. 16 marca 2011 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dekret o stanie wojennym oraz dekret o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego są niezgodne z art. 7 Konstytucji RP w związku z art. 31 ust. 1 Konstytucji PRL z dnia 22 lipca 1952 r. oraz z art. 15 ust. 1 Międzynarodowego Paktu Praw Osobistych i Politycznych. Także te wytłuszczenia moje.
Paweł Deresz, dzisiejszy gorliwy uczestnik i propagator KOD, „zapomina”, że niezgodnie z obowiązującym (nawet!) wówczas prawem zrobiono czystki w redakcjach. Poprzedziły je tak zwane rozmowy weryfikacyjne dziennikarzy. Uczestniczyłem w jednej z nich. Naprzeciw nas siedzieli osobnicy zdeterminowani. Owszem także z komitetów (tyle, że partyjnych), także w obronie demokracji (tyle, że demokracji socjalistycznej), którzy skazali nas na niebyt. Była to zbrodnia komunistyczna. W przypadku TVP Katowice i RSW Prasa-Książka- Ruch Katowice zbrodniarze nie zostali ukarani. Śledztwo umorzono w 2010 roku wskutek śmierci sprawców przestępstwa.
Podczas tego haniebnego sądu otrzymałem dożywotni zakaz wykonywania zawodu. Wraz ze mną przynajmniej 70 koleżanek i kolegów z prasy i telewizji katowickich. Nie inaczej było w innych częściach Polski.
Jak wyczytuję z życiorysu Pawła Deresza, był on stałym (do roku 1884 r.) korespondentem agencji „Interpress” w komunistycznej ówcześnie Czechosłowacji. A więc przeszedł weryfikacje, czyli de facto - egzekucję zawodową, pozytywnie. Musiał przynależeć do ówczesnych komitetów obrony demokracji. Tyle, że socjalistycznej. Życiorys Pawła Deresza nic to nie obchodził przeprowadzającego z Dereszem wywiad redaktora serwisu Onet.pl. Widoczny efekt, jak to nazwałem w połowie lat 90.tych „odwróconego myślenia”. Ale o tym innym razem.
W stanie wojennym zawód dziennikarza dosięgnął dna; wyrzucono samodzielnie myślących dziennikarzy (o moich losach do 1989 roku, czyli do końca PRL już wcześniej pisałem), a ich miejsce zajęli komisarze polityczni. Pal sześć, można powiedzieć, przyszli zrobić czystki, a potem się zwinęli. Otóż nie bardzo. Komisarze, zwani redaktorami, uczyli fachu adeptów zawodu redaktora. Tych, którzy po studiach w latach 80.tych trafiali do redakcji w całym kraju. Jak mi wiadomo, najczęściej kazali im wzorować się na ich (czyli komisarzy) „mistrzu nad mistrze” Jerzym Urbanie. Że o Danielu Passencie czy Krzysztofie Teodorze Toeplitzu nie wspomnę. Czy również wzorem do naśladowania był uczestnik Komitetu Obrony Demokracji socjalistycznej, a obecnie Komitetu Obrony Demokracji Paweł Deresz?
Doprawdy nie wiem. Nie da się jednak tego wykluczyć. W 1984 roku Deresz odznaczony zastał m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1984). Na pewno nie za wolność słowa. Za to groziły surowe kary. Zaś Paweł Deresz…
Ech, szkoda słów…
(cdn.)
Grzegorz Wacławik