- Utworzony
Trzydziesty dziewiąty
Święta Bożego Narodzenia zawsze były białe. Tak mówił mój ojciec, tak i ja wspominam, ale nie innego zdania są moi już dorośli synowie, których dzieli, jakby nie patrzeć, jedenastoletnia różnica wieku. Można więc chyba założyć, że za kilka, czy kilkanaście lat tak wspominać będą Boże Narodzenia ich dzieci. Także jako białe.
Owszem, dobrze znane było (jest i będzie) przysłowie „Jak Barbara po lodzie, to Boże Narodzenie po wodzie” (lub na odwrót), które powtarzali, powtarzamy i powtarzać będą w górniczą barbórkę do końca świata - jednak tak się jakoś układa w naszej pamięci, że gdy przychodziła wigilia, to, cytując Kabaret Starszych Panów „na całej połaci – śnieg”. I już. A często i trzaskający mróz. Chociaż…
Jestem z pokolenia, które od dziecko słyszało, że przed wojna „kura to była kura”, a „jajko to było jajko”. Ba! nie brakowało wśród naszych poprzedników twierdzących wręcz, że „przed wojna kilo to było kilo” i mówili tak nie tylko po to, by kwestionować rzetelność powojennego urzędu miar i wag. Czy jak się ten urząd naówczas nazywał. Była to, a jakże, tęsknota za przedwojenną rzetelnością, zapewne w jakimś stopniu przynajmniej zmitologizowaną. Chociaż starsi ludzie, którym w czasach PRL ciągle czegoś niedoważano: czy to mięsa, czy białego sera lub masła, czy innych towarów (wszak w sklepach niemal wszystko ważono na wagach z ciężarkami lub na wagach spożywczych, w których wskazówce rzadko udało się zatrzymać nieruchomo) twierdzili, że takiego oszustwa jak dzisiaj to nigdy w Polsce nie było. To się w głowie nie mieści! Nie słyszymy podobnie brzmiących opinii i dzisiaj? I nie tylko z ust seniorów?
Ale wróćmy do świąt, a ściślej do tego zawieszonego w drugim akapicie, a domagającego się niecierpliwie rozwinięcia spójnika „chociaż”… Otóż dobrze pamiętam lata, gdy jak każdy zmagający się ze stereotypami młody człowiek, słysząc prawiącego ojca o wiecznie białych świętach, z satysfakcją godną lepszej okazji punktowałem: a dwa (trzy,pięć czy ileś tam lat temu, ale mogło tak być także w minionym roku) lata temu, gdy zauważałeś z sarkazmem, że pogoda raczej wielkanocna niż bożonarodzeniowa, to..? Triumfowałem. Wtedy ojciec wzruszał ramionami i mówił: zdarzyło się, ale to wyjątek. Także i mnie zdarzyło się niekiedy machnąć ręką na dociekliwe z takiego samego tytułu (wszak, Broń Boże, nie złośliwe) pytania moich dzieci. A im się zdarzy za parę lat, nie wątpię…
Rzeczywiście także tegoroczne święta nie będą białe. Prognozy pogody nie pozostawiają złudzeń. Jedno jest wszakże w tych dniach nieodmienne. Po okresie Adwentu nadchodzi dzień 24 grudnia, w którym wspólnie z bliskimi zasiadamy do wigilijnej kolacji.
Już od samego rana jesteśmy w niezwykłym nastroju. Z kuchni dochodzą zapachy smażonej ryby, postnej zupy (u mnie akurat dwóch: bo i grzybowej z kaszą, i czerwonego barszczu z uszkami), kapusty ( u mnie także dwóch rodzajów) z grochem i grzybami…Trudno się oprzeć, aby choć przez szczelinę nie zajrzeć, ech…
Proszę nie przeszkadzać, mówiły nasze mamy, a mówią nasze żony, więc czym prędzej zamykamy drzwi ukontentowani, że na palnikach obok „dochodzą” ziemniaki, kluski obleka mak, a w wazie pod oknem stygnie kompot z suszu. Zatem wracamy do pokoju, aby przygotować wigilijny stół. Ale jeszcze raz spoglądamy na choinkę, czy czegoś nie brakuje, choć wszystko w porządku. Gdyż i waty imitującej śnieg wystarczająco i cacek (bombek czyli kulek), i anielskich włosów, no i mrugających lampek w sam raz, zatem tylko położyć biały obrus, podłożyć sianko, w odpowiednim miejscu ustawić krzyż, świece, talerzyk z opłatkami, otworzyć we właściwym miejscu Ewangelie wg św. Łukasza… A następnie tylko, rzecz jasna rozłożyć sztućce i talerze, przygotować kieliszki na wino, zaś gdy wszystko jest na swoim miejscu wreszcie dochodzi z kuchni: proszę się przygotować. Wieczerza za dwadzieścia minut. Czyli czas, aby ruszyć do szaf, żeby wkładać koszule, ubierać sukienki, wiązać krawaty i zapinać korale, przyczesywać czupryny i poprawiać makijaże, gdyż tylko patrzeć jak na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka i ..!
To już jutro Kochani Moi. Pozwólcie, że w wigilię wigilii złożę każdemu z Was, ale także Waszym Najbliższym i Bliskim życzenia błogosławionych oraz zdrowych, rodzinnych, wypełnionych ciepłem i życzliwością, miłością, wiarą i nadzieją Świąt Bożego Narodzenia.
„Bóg się rodzi, moc truchleje!”
Wesołych Świąt
A na nowy rok?
Oczywiście! Życzę wspaniałego, pełnego satysfakcji roku. Oby był najlepszy z najlepszych w Waszym dotychczasowym życiu.
Do siego Roku!
Cdn.
Grzegorz Wacławik