- Utworzony
Trzydziesty
Profesor Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta RP mówiąc w audycji telewizyjnej o Europie wstrząsanej nieustannymi falami emigrantów (uchodźców) ze Wschodu, wskazał na wielozłożoność zjawiska. Brak możliwości precyzyjnego zidentyfikowania źródeł i przyczyn exodusu (owszem, jest w wojna w Syrii, ale nie ma jej wszakże w Afganistanie ani na Bałkanach, tymczasem masowa fala uchodźców zaskakująco nagle ruszyła, więc nie od rzeczy zapytam - dlaczego?!) niezwykle utrudnia (o ile nie paraliżuje) uruchomienie mechanizmów przeciwdziałania czy łagodzenia skali kryzysu. O ile dobrze zrozumiałem, posiadane przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowe dane nie są wystarczające do skrupulatnych analiz i ocen.
Europa, a myślę przede wszystkim o decydentach, ciągle jest zaskoczona. I nieudolnie próbuje ukryć bezradność, głównie przed własnymi społeczeństwami. Na przykład państwa otwierają granice i nagle je zamykają; te zaś, które mają (miały) otwarte granice, krytykują te, które granice zamknęły (a jeszcze przed chwilą wołały to tłumów przybyszy – witajcie!), aby za chwile je zamknąć i krytykować z kolei inne państwa… Ktoś z moich Czytelników w tym wszystkim się łapie..? Krytykują i nas za brak solidarności, chociaż jakby nie zaklinać rzeczywistości, uchodźcy nie chcą przebywać u nas (ani u innych krytykowanych) na stałe. Uff…
Aha - w marcu br., wspomniał w rzeczonej audycji Zybertowicz - odbyło się m. in. z jego udziałem w BBN seminarium, podczas którego inny socjolog prof. Andrzej Rychard wskazał na możliwość zjawiska masowej emigracji ludności z Syrii. A ja przypomniałem sobie, jak bodaj w lutym br. „Le Figaro” przytoczyło groźbę bojowników państwa islamskiego o wysłaniu do Europy pół miliona imigrantów z Libii w ramach „psychologicznego zastraszenia”. Najgorsze przed nami, czy za nami?
Tak tylko pytam, gdyż nie mam wiedzy, żeby odpowiedzieć. Staram się zrozumieć i wreszcie pojąć (lepiej późno niż wcale), czym jest islam. Przyznam, że przez wiele lat żyłem usatysfakcjonowany nie tyle tym, że wiem dużo, ale jednak - wystarczająco wiele (miałem wszak za sobą lekturę „Zderzenie cywilizacji” Samuela Huntingtona), aby mieć orientację. Ot, taka średnia europejska. Tymczasem wraz z historią Al-Kaidy, okolicznościami tzw. arabskiej wiosny w 2011, powstaniem i działaniem Państwa Islamskiego było to dalece za mało.
Dlatego sięgałem do różnych źródeł, także do „Niepoprawnego politycznie przewodnika po islamie i krucjatach” Roberta Spencera i do książki Pawła Lisickiego „Dżihad i samozagłada Zachodu”. Wiem więcej, ale ciągle za mało, żeby komentować zjawisko publicznie. Obawiam się, że niewielu jest tak ostrożnych. No, ale – wolny kraj…
A propos wolności. Jak wiemy, mamy ją dzięki Solidarności, a solidarności właśnie (owszem, pisanej przez małe „s”) co poniektóre europejskie osobistości (a za nimi krajowe papugi) odmawiają dzisiaj Polakom. Moi koledzy, którzy w stanie wojennym emigrowali z kraju ze znaczkami Solidarności w klapach marynarek, a na pewno z solidarnością w sercach, relacjonowali późnej, że jednak musieli przebyć swoistego rodzaju „obozy infiltracyjne”, gdzie sprawdzano (w bardziej czy mniej dokuczliwy i widoczny sposób), czy nie byli np. agentami SB, czy KGP. I było to jak najbardziej zrozumiałe. Także dla przesłuchiwanych. Czy tak się dzieje podczas współczesnego exodusu? Ośmielam się wątpić…
I jeszcze jedno. Andrzej Zybertowicz powiedział (pobrzeżny wątek przywołanej rozmowy w telewizji), że stan wojenny w 1981 w Polsce był przygotowany na tyle logistycznie dobrze, że uniknięto większej ilości ofiar śmiertelnych. Zybertowicz nie był i nie jest rzecz jasna zwolennikiem reżimu komunistycznego; uwaga miała charakter analityczny.
Nie potrafię się zgodzić. Śp. profesor Józef Balcerek (mój mistrz w tamtych latach) twierdził, że stan wojenny był prowokacją, wskutek której Polska miała spłynąć krwią (nie tylko tłumione bronią strajki, ale i bunt w wojsku poborowych i podoficerów przeciw zsowietyzowanej kadrze, itd.), aby w konsekwencji wezwane przez np. „ostatnie patriotyczne siły” armie Układu Warszawskiego (stojące na granicach PRL) przy błogosławieństwie całego wolnego i solidarnego (a jakże) zachodniego świata przywróciły ład społeczny w państwie nazywanym wówczas przez europejskie osobistości (a za nimi krajowe papugi) „chorym człowiekiem Europy”. Prowokację, zdaniem profesora Balcerka, unicestwił apel prymasa Józefa Glempa, apel będącym błaganiem na kolanach, aby nie przelała się ani jednak kropla polskiej krwi. Apel podjęty przez cały polski kościół, wiernych, a więc i przez nas, działaczy podziemia. Kardynał Glemp był nieustannie atakowany przez propagandę komunistyczną w latach osiemdziesiątych.
A zwolennik kościoła Józef Balcerek?
Był ateistą…
Cdn.
Grzegorz Wacławik