- Utworzony
Dwudziesty dziewiąty
W każdym wolnym człowieku tkwi potrzeba transcendencji. Nic w tym odkrywczego; człowiek ze swej istoty pragnie przekraczać samego siebie. Można to nazywać sięganiem do gwiazd, wielu nazywa to sięganiem do niebios. Jesteśmy z natury wierzącymi; niech będzie - w potocznym znaczeniu, ale jednak.
Przyjrzyjmy się chociażby zachowaniom naszych znajomych. Ilu z nich, także z grona tak zwanych wierzących niepraktykujących lub agnostyków czy wręcz zadeklarowanych ateistów, ukrywa swoją wiarę w przesądy? Prawda, że niewielu. Ilu z tych nowoczesnych ludzi, którzy nie klękają przed księdzem, co chwila „chucha na zimne”, wita się „nie przez próg”, penetruje horoskopy, unika wstawania z łóżka „lewą nogą” i staje jak wryty na widok czarnego kota? Znamy niemało takich, nieprawdaż? Że o korzystających z wróżb nie wspomnę. Zgódźmy się – sporo w naszym życiu „religii przesądów”.
W co zatem ci niewierzący, najczęściej dobrze wykształceni i nowocześni ludzie wierzą?
Szukając odpowiedzi szczególnie przyglądam się swoim znajomych, którzy tak jak ja (często nie w tym samych latach) urodzili się w Sosnowcu czy w Zagłębiu Dąbrowskim. W miejscu historycznie dosyć szczególnym, jeśli idzie o otwartość na idee, nazwijmy je, postępowe. Jak już pewnie pisałem, moi rodzice byli stąd. Tak jak rodzice wielu moi znajomych i jak rodzice naszych rodziców. W głowach naszych przodków, niejako w ich krwiobiegu, krążyła ugruntowana Republiką Zagłębiowską 1905 roku (a także wcześniej, wraz z powstaniem na tych terenach kapitalizmu) idea nieuchronności walki klasowej. Przedwojenny podział, nazwijmy to społeczny, był tutaj jasny; niewielka grupa bogatych burżujów i olbrzymia, biedna masa robotnicza. I nie był to podział wyimaginowany, ale oczywisty i rzeczywisty.
Jednak w przedwojennym Zagłębiu - gdzie idea powstania „wyklętego ludu ziemi”, buntu „tych, których dręczy głód” i zdeterminowanych, aby „ruszyć bryłę świat” była powszechna - panowała bowiem krzycząca niesprawiedliwość. Nasi przodkowie w codziennej robocie spotykali się z krzywdą, wyzyskiwaczami oraz (równocześnie!) z ideami organizujących się związków zawodowych i partii politycznych; przede wszystkim socjalistycznych i komunistycznych. Głoszących, że dążą do zmiany życia zwykłych ludzi na lepsze, bardziej sprawiedliwe. Albo po prostu sprawiedliwe. Zatem, niejako niepostrzeżenie, godzina po godzinie, dzień po dniu w głowach naszych dziadków i ojców powstawała nowa „religia”. Głosząca, że nastąpi wreszcie czas, gdy i w Zagłębiu zapanuje sprawiedliwość powszechna. Nie zapominajmy, że w ówczesnym zindustrializowanym świecie, a więc przede wszystkim w tamtejszej Europie teza Feuerbacha, że to jednak człowiek stworzył Boga, a nie Bóg człowieka, rozpowszechniała się. Rozprzestrzeniał się wszakże socjalizm zwany naukowym, transmitowany (copyright W. Lenin) do mas…
Potem był okupacja niemiecka, a potem PRL.
Tak jak po wojnie, także w wolnej Polsce, a więc od ćwierćwiecza Zagłębie określane jest (pozytywnie ale i pejoratywnie niejako z drugiej strony) matecznikiem lewicy, co potwierdzają m.in. demokratyczne wybory oraz chłodny, zdystansowany stosunek sporej części lokalnej ludności do religii. Zarówno do doktryny jak i do duszpasterstwa. Nawet nie starają się ukryć tego również moi znajomi, równocześnie nie zapominając o tym, aby na przykład usiąść przed podróżą lub oddać „ co należne” innemu zabobonowi.
Czy „postęp” stoi w poprzek „przesądom”?! Okazuje się, że niekoniecznie… Zaś „ciemnogród” nie musi konfrontować się w „nowoczesnością”. Owszem - żyją raczej w symbiozie i to w niejednej osobowości.
Mnie także to dotyczy. A szczerze mówiąc – dotyczyło. Jednak mimo upływu lat nie przestaję być rekonwalescentem.
Przede wszystkim duchowym…
Cdn.
Grzegorz Wacławik