Utworzony

Dwudziesty drugi

Dorota Gawryluk (znana dziennikarka) napisała, że smutny jest dzień, w którym dowiadujemy się, że polityka i sumienie nie mają ze sobą nic wspólnego. Wcześniej prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o in vitro, a dziennikarka nawiązała do jego stwierdzenia, że jest prezydentem ludzi, a nie ich sumień. Co już samo w sobie jest zaskakujące, nie tylko ze względu na deklarowany wszem i wobec konserwatyzm prezydenta.

Tymczasem, także z powodu prezydenckiego podpisu pod ustawą, Joanna Senyszyn (SLD) zatriumfowała: „mamy ustawę o leczeniu niepłodności. Gratuluję prez. Komorowskiemu, że nie uległ bezczelnym, kościelnym naciskom. To ważny dzień dla Polski”.

Mam już wystarczająca ilość lat, aby częściej oglądać się do tyłu, niż patrzeć przed siebie. I tak było tym razem – w optyce wspomnień pojawiła mi się niemała ilość ludzi i oświeconych, i Oświecenia, którzy niegdyś stanęli na mojej drodze życia tak dobitnie, że duma im pierś rozpierała. Byli albo autorami niezwykle uczonych traktatów, albo przynajmniej bohaterami codzienności. Ci pierwsi tworzyli lub kreowali idee i postulaty, które drudzy, raczej mniej niż bardziej świadomie, wprowadzali w życie. Nie tylko w swoje życie, niestety…

W mojej retrospektywie pojawił się więc i Immanuel Kant, którego zdaniem Oświecenie wzywało człowieka, aby odrzucił krepującego go autorytety i odważył się być mądrym. I Jean-Jacques Rousseau, autor „Umowy społecznej” stwierdzający, że człowiek jest (winien być) „zmuszony do wolności”, a więc do zaakceptowania tego, co zadecydowali inni. Jako, że jest członkiem zbiorowości. Z czego Saint- Just (skrótowo - prawa ręka Robespierre’a) wysnuł jakże straszliwe w skutkach wyzwanie do stworzenia religii cywilnej, której dogmaty mają być wyznawane przez wszystkich. Pod rygorem kary śmierci! Nie mogło w mojej (niekoniecznie, jak się okazało, chwilowej) optyce zabraknąć Jacques’a Derridy, który stwierdził, że kwestia Oświecenia zawsze była powiązana z problematyką człowieka. Wprowadza ona, zdaniem tego filozofa dekonstrukcji, koncepcję człowieka, która położyła fundamenty jednocześnie zarówno pod humanizm, jak i pod historyczną ideę humanistyki.

Oświeceni ludzie codzienności także stali się bohaterami mojej retrospekcji. Byli to, dodam, że nie tylko w swoim mniemaniu, prawdziwi giganci. Gdyby niestosowność tego określenia (w przypadku światopoglądu, a jakże, naukowego) można było mieć nieodparte wrażenie, że dosłownie „złapali Pan Boga za nogi”. Tymczasem nie była to „wieczność”, ale mgnienie życia, które zakończył bolesny upadek. A właściwie katastrofa i słuch po nich zaginął. Lub pozostała niesławna pamięć. Jedynie.

Nie oznacza to, że nie pojawiają się ich naśladowcy. Tak było w przeszłości, tak jest i obecnie. Tak było i jest w świecie, w Polsce, a więc i w Zagłębiu Dąbrowskim. Tu także nie brakuje współczesnych „gigantów”, których los, choć nie dopuszczają ani na moment takiej myśli (starannie przerzucam kartki mojej pamięci) jest przesądzony. Nieuchronnie.

Jak wszystkich ludzi.

Jednak ludzie mniej oświeceni, którzy choć ufają rozumowi, kierują się kryteriami moralnymi i  nieustannie stawiają pod pręgierz etyki swoje postępowanie. Nie relatywizują dobra i zła, ale wierzą, że dzisiejsza nieuchronność nie jest ostatecznością. Mam wrażenie, że  to o nich myślał prezydent Komorowski mówiąc, że nie jest prezydentem sumień.

Ludzi bez sumień?

Cdn.

Grzegorz Wacławik

Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć

Przysłowie