- Utworzony
Ósmy
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku Będzin, w którym rozpocząłem (1 czerwca 1974 roku) pracę, nie był miastem kolorowym. Owszem, stawał się kolorowy w te dni, gdy wypadały święta państwowe. Jednak i wówczas dominowały dwie barwy: biała i czerwona. Nie wypada nie przypomnieć, że ta druga była, jeśli tak wolno powiedzieć, bardziej ofensywna. Tak było w całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Codzienność była szara, choć nie zawsze i nie wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę.
Będzin jest jednym z miast tak zwanego Czerwonego Zagłębia. Codziennie, około 6:30 z dworca kolejowego w Sosnowcu (z wyjątkiem niedziel, gdyż wówczas w soboty pracowało się również, tyle że o dwie godziny krócej) wyjeżdżałem z Sosnowca, aby kwadrans przed siódmą wysiadać z pociągu na dworcu w Będzinie. Zatem – mimo zmiany miejsca pozostawałem w tym samym antruażu. Tutaj (godz. 6:45) wprawdzie był zamek oraz dosyć imponujące jak na niewielkie miasto obiekty sportowe (stadion na blisko 20 tysięcy widzów, dwa baseny, dwa hotele) powstałe dla upamiętnienia dwudziestej piątej rocznicy PRL, ale poza tym wszystko było mniej więcej takie samo jak w stolicy Zagłębia, z której codziennie przybywałem. Tyle że mniejsze. Ilościowo i jakościowo. Oba miasta rzec jasna nie były kolorowe, lecz dla nas sosnowiczan Będzin był jednak miastem peryferyjnym. Niewykluczone że grzeszyliśmy pychą. Niewykluczone że choć czasy się zmieniły, pycha nie ustąpiła.
Chociaż kompletnie nietrafna jest (by nie rzec idiotyczna) teza współczesnych śląskich luminarzy o Zagłębiu jako miejscu ówczesnych zsyłki rosyjskich kryminalistów (o czym pisałem w „Pierwszym” odcinku), niemniej w czasach moich dzisiejszych wspomnień żyłem i pracowałem w regionie, który przed 1918 rokiem był najdalej na zachód wysuniętą peryferią Rosji. Między nim a leżącym na drugim brzegu Przemszy Śląskiem (zabór pruski) była przepaść cywilizacyjna. Przyczyna? Kapitalizm w Niemczech był na znacznie wyższym poziomie. Jak powszechnie wiadomo peryferie cywilizacyjnie są opóźnione w stosunku do centrum, ale nawet w tej optyce mniej rozwinięty - w stosunku do centralnych niemieckich okręgów przemysłowych - Górny Śląsk, pod względem cywilizacyjnym wyprzedzał znacząco Zagłębie. Nie tylko pod względem nowoczesności gospodarki, ale także infrastruktury: kanalizacji, urbanizacji czy poziomu świadczeń socjalnych.
Moi rodzice i ich rówieśnicy przyszli tutaj na świat (mój Ojciec jako siedemnastolatek brał udział w Bitwie Warszawskiej 1920 roku) i tutaj chodzili do szkół powszechnych. Jednak nie były to szkoły, w których uczono łaciny i greki. Ich rodzice nie byli posiadaczami ziemskimi czy przemysłowcami. Przeważnie z trudem, ciężką robotą zarabiali na życie i przeżycie. Nie znali dobrobytu. Doskonale jednak znali biedę. W wielu z nich rodziło się już w młodości pragnienie, aby ich dzieci miały lepszy los…
Cdn.
Grzegorz Wacławik