- Utworzony
Drugi
Jestem z Zagłębia. Stąd wyjeżdżałem i tutaj wracałem. Poniekąd musiałem stąd wyjeżdżać, ale równie często musiałem tutaj wracać. A jakże - wyjeżdżałem z postanowieniem niewracania za żadną cenę, ale zawsze powracałem w podnieceniu, w jakim zdąża się na wigilię do domu rodzinnego.
Nie lubiłem Zagłębia, jednak tam gdzieś w świecie (ale również tuż obok, już na drugim brzegu Przemszy) broniłem i bronię tego regionu racjonalnie, ale często i emocjonalnie. I żywiołowo. Zawsze z sercem, jak niepodległości.
W Sosnowcu byłem zameldowany 13 grudnia 1981 roku i dlatego nie mam wątpliwości, że listy internowanych powstały na wiosnę osiemdziesiątego pierwszego, a nie jak głosił szef wojskowej junty, że na kilka dni przed północą dwunastego na trzynasty grudnia. Tutaj miałem i mam przyjaciół, którzy sprawdzili się. Nie tylko w czasach, gdy cena odwagi tak wzrosła, że wielu zaniechało honoru. I zastygło w przerażeniu, z palcami na ustach i z głowami pod łóżkiem. Ale właśnie w Zagłębiu mogliśmy w ostatnim dniu kwietnia 1982 roku (stan wojenny) wydrukować plakaty antykomunistyczne, gdyż Janusz Roguski stworzył awaryjną bezpieczną drukarnię w piwnicach budynku w Będzinie, w którym mieszkał.
W Sosnowcu uruchomiliśmy pierwsze podziemne skrzynki, do których docierały z Warszawy w plecakach licealistów- łączników paczki z nielegalnymi ulotkami, gazetkami i książkami, których rozpowszechnianie groziło procesem przed sądem karnym, także wojskowym. Tak, moi złoci, wysokim wyrokiem więzienia. To właśnie z Sosnowca nielegalne druki rozchodziły się po całym województwie w pierwszych miesiącach stanu wojennego.
Także stąd wyszły pierwsze w ówczesnym województwie wielkanocne kartki z życzeniami od zdelegalizowanej „Solidarności”. Która żyje i zwycięża. Był początek kwietnia 1982 roku. Trzydzieści trzy lata temu, bez mała. Później doszły inne skrzynki, inne drukarnie w innych miastach.
Cdn.
Grzegorz Wacławik